19 stycznia 2013

12. Your Song


- Minął już ponad tydzień!! Klara, nie rozumiesz co to znaczy?! Jemu zależy tylko na seksie!! - usłyszała w słuchawce głos swojego przyjaciela. Doskonale wiedziała, że nie przepadał za jej... "chłopakiem". Twierdził, że strasznie gwiazdorzy, że nie traktuje niczego prócz siatkówki poważnie, że tylko traci czas angażując się w ten pseudo-związek z nim...
- A może potrzebuje czasu, żeby się otworzyć?
- Nie broń go - rzucił surowym tonem.
- Wcale go nie bronię! - blondynka próbowała się bronić.
- Klara, proszę cię, daruj sobie. Zbyt dobrze cię znam.
- W takim razie co proponujesz? - zapytała zrezygnowana dziewczyna. W głębi duszy miała nadzieję, że Sebastian zaakceptuje jakoś Bartka, a nie cały czas będzie jej wmawiał, że ma z nim skończyć. 
- Powiedz mu, że nie chcesz tracić czasu na takiego bałwana jak on i odejdź - odpowiedział Sebastian dużo milszym i spokojniejszym tonem. 
- Wiesz co? - teraz to studentka traciła cierpliwość.
- Co? 
- Miałeś mi pomóc, a ty... Wypchaj się - dziewczyna nacisnęła czerwoną słuchawkę, niezbyt miło kończąc rozmowę ze swoim przyjacielem.
Była zła na Sebastiana, który tylko próbował zniszczyć jej związek. Fakt, może nie był on idealny, ale to od razu nie oznacza, że trzeba go zakończyć. Uważała, że takie podejście posiadają ludzie rozpieszczeni. Tacy, którzy, żeby coś dostać nie muszą na to zapracować. Tacy, którzy pozbywają się danych rzeczy, gdy ta im się znudzi. Tacy, którzy, żeby zagłuszyć swoje wewnętrzne emocje kupują sobie jakiś bezużyteczny gadżet.
Dziwiło ją takie podejście Sebastiana. W końcu jego mama zawsze im powtarzała: "Kiedy coś się popsuło trzeba spróbować to naprawić, a nie wyrzucać do kosza".
Blondynka na początku rozumiała te słowa dosłownie i naprawiała tylko przedmioty. Czasami Sebastian wypominał jej jak przez dwa tygodnie chodziła z jednym butem całkowicie owiniętym taśmą klejącą. Powód? Odklejona podeszwa.
Dopiero w gimnazjum zrozumiała potajemny przekaz tych słów. Zaczęła stosować się do tego w życiu codziennym. Tak pozostało do dziś.

W duchu dziękował Klarze, że akurat dzisiejszego dnia poprosiła go, aby podwiózł ją do pracy. Nawrocki zafundował im tak ciężki trening na siłowni, że pieszo do domu by nie wrócił.
W drodze powrotnej zdążył jeszcze zamówić bukiet róż dla blondynki, które jej wręczy, kiedy będzie odwozić dziewczynę do domu. Kupił też butelkę whisky specjalnie dla trenera, żeby go udobruchać. Miał nadzieję, że w ten sposób pozwoli on wyjść dzisiaj wieczorem zarówno jemu jak i Klarze.
Wykończony dzisiejszym treningiem leniwie spakował swoją torbę. Ustawił ją przy drzwiach wyjściowy, żeby móc potem szybko ją spakować do auta i przeszedł do salonu, gdzie wygodnie usadowił się na swojej kanapie. Odwrócił się do tyłu, by spojrzeć na godzinę. 13:45.
- Naprawdę?! Jaja se ze mnie robisz?! - po mieszkaniu rozległ się wściekły głos siatkarza, który... chyba mówił właśnie do zegara.
Sportowiec wstał z kanapy, na której dopiero co usiadł, poszedł na korytarz, by tam wsunąć na nogi buty, a na siebie zarzucić kurtkę i wyszedł z mieszkania ówcześnie zabierając ze sobą torbę.
Dojechał w niecałe 10 minut. Szybko załatwił sprawę z trenerem, który stwierdził, że ostatnio bardzo się zmienił i to na lepsze. Dodał jeszcze, że nie wie czego lub kogo to sprawka, ale ma nadzieje, że to się nie zmieni. Bartek jedynie uśmiechnął się na te słowa i wyszedł z pokoju.
Zaszył się w swoim samochodzie, gdzie trzymając w dłoniach wielki bukiet kwiatów, oczekiwał blondynki. Po chwili drzwi się otworzyły i na miejscu pasażera zasiadła studentka. Lekko naburmuszona zatrzasnęła drzwi i odwróciła twarz na lewo, by złożyć pocałunek na policzku Bartka, jednak przed jej oczami ukazał się wielki bukiet czerwonych róż.
- Najlepszego z okazji walentynek - powiedział niezwykle uwodzicielsko i skradł delikatnego buziaka Klarze.
- Pamiętałeś jaki dziś dzień? - zdziwiona dziewczyna przyjęła bukiet kwiatów, po czym spojrzała na sportowca zszokowanym wzrokiem.
- No pewnie! Jak mógłbym zapomnieć - odpowiedział siatkarz i skradł kolejnego całusa blondynce. Z uśmiechem na twarzy dopowiedział jeszcze, że już ten wieczór ma zarezerwowany i odpalił swój samochód, ruszając z parkingu hali "Energia".

Tyły w autobusie zajmowane były przez największych luzaków w klubie. Wśród nich po raz pierwszy zasiadła panna Raczyńska, zajmując miejsce na samym końcu pojazdu między cały czas robiącym żarty Winiarskim, a wiecznie spokojnym Możdżonkiem.
- No to panowie... i Kala, macie może karty - zapytał, a dziewczyna razem z Bartkiem i jeszcze kilkoma siatkarzami wybuchli śmiechem.
- To jest Klara, pacanie - odpowiedział Michał W., kiedy wszyscy trochę się uspokoili.
- Ojć! Wybacz - zerknął przepraszająco w stronę blondynki.
- Nie ma sprawy - powiedziała miłym tonem studentka i sięgnęła po swoją torebkę, która walała się gdzieś pod jej nogami. - Ja chyba mam karty - dodała, przeszukując swoją torbę. Sporo miejsca zajmował jej zeszyt formaty A4 z miękką okładką, więc wyjęła go i podała pierwszemu lepszemu chłopakowi. Akurat trafiło na Kurka.
- Co to jest? - zapytał, przekartkowując zeszyt.
- Takie tam... Jak mi się nudzi to piszę sobie w nim jakieś bzdety, albo po prostu rysuje - odpowiedziała beznamiętnie, nadal szukając kart. - Chcesz sobie popisać?
- A masz może długopis? - po autobusie rozległ się głos Bartka, w którym dało się usłyszeć szczyptę nadziei.

Po czasie spędzonym w jednej z bydgoskich pizzerii wybrali się na długi spacer po mieście. Zmęczeni ciągłym chodzeniem, usiedli na jednej z ławek w miejskim parku, gdzie uspokoiwszy śmiech, siatkarz wyjął z kieszeni kurtki kartkę złożoną kilka razy na pół i podał ją dziewczynie.
- Co to jest? - zapytała zupełnie zdziwiona.
- Długo zastanawiałem się co mam zrobić z tobą... z nami. I w autobusie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Gdybym miał ci to powiedzieć osobiście - spękałbym, więc...
- Więc to napisałeś? - na jej słowa sportowiec kiwną twierdząco głową.
- Oooo... To takie słodkie - stwierdziła blondynka i złożyła na ustach chłopaka delikatny pocałunek. Rozłożyła kartkę i już miała zacząć czytać na głos, kiedy uśmiechnęła się nieśmiało pod nosem i spojrzała na olbrzyma. - Ty przeczytaj.
- Na pewno? - zapytał siatkarz, na co dziewczyna szerzej się uśmiechnęła. Siatkarz odchrząknąwszy, zaczął głośno czytać słowa zapisane na kartce. - Kochana Klaro. To może cię zszokować, ale wtedy, tamtego styczniowego dnia, kiedy się spotkaliśmy nie widziałem cię po raz pierwszy w życiu...
*
Witam Was po raz pierwszy tutaj w tym nowym roku! :D Zważywszy na to, że jest już prawie 20 stycznia to trochę czasu minęło ^^ ;]
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu, a ciąg dalszy listu... być może już w przyszłym tygodniu! :D (Nie podam Wam dokładnej daty, dlatego, że piszę na bieżącą i nie wiem jak się wyrobię).

Przepraszam za błędy i zapraszam do komentowania! ;D

PS Zapraszam też Was serdecznie na 2. rozdział na blogu Love's Lookin' Good On You ;)

5 komentarzy:

  1. Ojejku, cóż za romantyczny Bartosz!

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo.... ale to z tą karteczką było naprawdę strasznie słodkie!!! też bym tak chciała! Ale skoro nie widział jej pierwszy raz w życiu to kiedy mógł ją jeszcze widzieć............?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bartosz się z tymi różami i z "listem" postarał ;) Ale gdzie on ją mógł już widzieć? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jeśli czytasz to zapraszam na nowy rozdział : megulek.blogspot.com Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie czyta się Twoje opowiadanie:) teraz nie będę mogła doczekać się następnego rozdziału bo końcówka BARDZO mnie zainteresowała:)
    pozdrawiam:)
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń