12 kwietnia 2013

Epilog cz.2

30 czerwca 2018 roku, Warszawa

To zadziwiające jak jedna pieprzona decyzja może zaważyć na twoim szczęściu. Całe twoje przyszłe życie zależy właśnie od tego durnowatego wyboru. Niby zagubionego gdzieś pośród setek, tysięcy, milionów podobnych, a jednak tak ważnego.
A co jeśli wybierzesz źle? Albo jeżeli wcale nie ma dobrego wyboru? Co jeśli teraz masz takie pragnienia, a w przyszłości będziesz miała inne? Co jeśli myślisz, że kogoś kochasz, a jest to nieprawdą? Co jeśli decydujesz też o szczęściu innych?
Wpadłam między młot a kowadło. Byłam niczym małe dziecko, które ma wybrać dla siebie i swoich kolegów z dwóch ulubionych smaków wszystkich lodów tylko jeden. Tyle, że moja decyzja miała znacznie poważniejsze skutki.
- Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek  małżeński? - pyta kapłan, tym samym sprowadzając mnie na ziemię.
- Chcemy - odpowiadamy chórem.
Mój przyszły mąż posyła mi uśmiech, a szczęście wręcz bije od niego na odległość. Ja aż tak bardzo się tym nie przejmuję. Nie to, że nie jestem pewna tego, co robię, ale po prostu cały czas zastanawiam się, co by było gdyby...
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej woli aż do końca życia?
- Chcemy.
Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
- Chcemy.
Wszyscy goście zaproszeni na nasz ślub zaczynają śpiewać hymn do Ducha Świętego. My podajemy sobie dłonie, które kapłan przewiązuje stułą. Następuje kulminacyjny moment ceremonii. Ten, który jeszcze kilka lat wcześniej wyobrażałam sobie zupełnie inaczej.
- Ja B... - zaczął pan młody, a ja poczułam ciepło w sercu. Czy to możliwe, żebym teraz upewniła się w swoim wyborze? - Biorę sobie Ciebie Klaro za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
Tak. Wydaję mi się, że to moje odczucia mówią wszystko. Nic dodać, nic ująć.
- Ja Klara - teraz to ja mówię, choć z trudem, bo łzy, które zaczęły płynąć po moich policzkach i ściśnięte gardło przez nie, skutecznie mi to uniemożliwiają. - Biorę sobie Ciebie B... za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
Ksiądz coś tam jeszcze mówi, ale ja tego nie słyszę, bo wpatruję się w oczy już teraz mojego męża. Cały świat przestał dla mnie istnieć. Uśmiecham się do niego słodko i wracam duchem z powrotem przed ołtarz, kiedy chłopak chce nałożyć mi obrączkę na palec.
- Żono przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - mówi, wsuwając mi pierścionek.
- Mężu przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - teraz to ja zabieram głos i czynię to samo, co wcześniej zrobił już mój mąż.
Czy jestem szczęśliwa? Chyba tak. Czy Majka jest szczęśliwa?
Spoglądam w jej stronę i widzę jak uradowana siedzi między Sebastianem a jego narzeczoną Anią. Śmieje się, szczerzy i podskakuje, nie mogąc usiedzieć w miejscu, a kiedy zauważa, że na nią patrzę macha do mnie.
Nie wiem co dzieje się w jej małej główce, ale jest dla mnie najważniejszą osobą. To ze względu na nią podejmuję większość decyzji. Jej dobro jest u mnie priorytetem.
Znowu spojrzałam na mężczyznę stojącego przede mną. Tak mój kochany, teraz jesteśmy małżeństwem i się mnie nie pozbędziesz, miałam ochotę powiedzieć, ale jedynie uśmiechnęłam się promiennie do niego. On zrobił to samo, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.

Stałam oparta o drewnianą balustradę na werandzie wynajętego przez mojego męża lokalu i patrzyłam na zachodzące słońce, które odbijało się o taflę jeziora. Piękne miejsce na wesele, jednak kilka lat temu wyobrażałam je sobie inaczej.
Chciałam mieć skromny ślub z niewielką liczbą gości. Tylko najbliższa rodzina i przyjaciele, delikatna suknia ślubna bez przesadnej ilości ozdób, impreza w małym miasteczku, najlepiej gdzieś na świeżym powietrzu. Dzisiaj z moich marzeń mam jedynie suknie ślubną i fryzurę.
Z racji mojej pozycji w pracy, a także pozycji mojego męża zaprosiliśmy kilku znanych nie tylko nam, ale i światu osób. Jest mnóstwo kwiatów i balonów, jedzenia i picia i... ogólnie wszystkiego! To nie jest skromny ślub, ale i tak jest cudowny... Lepszego nie mogłabym zaplanować.
Poczułam jak balustrada ugina się  delikatnie pod ciężarem drugiej osoby. Spojrzał w lewo. Obok mnie stał Bartek w czarnym dopasowanym smokingu i spoglądałam na mnie z nieśmiałym uśmiechem i dyszał niespokojnie.
- Przed kim tym razem uciekałeś? - zapytałam, poruszając znacząco brwiami.
Dzisiejszego wieczoru siatkarz był rozchwytywany przez wszystkie kobiety. Kiedy z nimi tańczył zazwyczaj szczerzyły się do niego, żeby najwidoczniej go poderwać, a on za każdym razem przed nimi uciekał.
- Majka - odpowiedział.
Spojrzałam na niego wzrokiem a'la "Chodzi ci o naszą córkę?", na co Bartek zaśmiał się i skinął głową.
- Jest taką żywą dziewczyną, a ma dopiero sześć lat! - załamał ręce.
- Pięć i pół - poprawiłam go, uśmiechając się szerzej.
- Wychowałaś uciążliwego aniołka, któremu nigdy nie brak energii.
- Oj, przepraszam! - odsunęłam się od barierki i podniosłam ręce w geście obronnym. - Zanim poznała ciebie była tylko aniołkiem!
Parsknęliśmy śmiechem. Nasza córka faktycznie posiadała niezliczone pokłady energii, ale na pewno nie po mnie. Ja uwielbiałam spać i leniuchować, a ona wolała pograć w piłkę na dworze z kolegami. Rodzice Bartka już wróżyli jej karierę sportowca.
- Pytała się, czy zabiorę ją na Mistrzostwa Świata - odezwał się po krótkiej chwili, dość niepewnym tonem.
- To fajny pomysł. Mogłabym napisać artykuły i przeprowadzić kilka wywiadów...
- Nawet na własnym weselu myślisz o pracy! - zaśmiał się.
- Oj tam, zaraz o pracy - powiedziałam.
Bartek wbił we mnie wzrok, a jego twarz spoważniała. Patrzył teraz w moje oczy i myślał o czymś...
- Kocham cię - w końcu powiedział, a ja zamarłam.
- Bartek... - nie na moim ślubie, chciałam dodać, ale się powstrzymałam.
Siatkarz doskonale wiedział, co myślę na ten temat. Tyle razy już z nim rozmawiałam...
- Wiem, przepraszam - speszył się i schował twarz w dłoniach, odrywając ode mnie wzrok.
Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu w geście współczucia.
- Ty też na pewno spotkasz odpowiednią osobę i będziesz szczęśliwy - próbowałam jakoś go pocieszyć, niestety z marnym skutkiem.
- Już ją spotkałem, Klaro - odpowiedział, spoglądając na mnie. - Stoi po mojej prawej stronie ubrana w piękną suknię ślubną i z obrączką na palcu, której ja nie mam...
Już miałam coś powiedzieć, kiedy usłyszeliśmy za sobą głos Bruno.
- Kochanie? - powiedział lekko zaniepokojony. Oboje z Bartkiem spojrzeliśmy w jego kierunku. - Zatańczymy? - zapytał i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Pewnie... - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
Kochałam zarówno Bruno, jak i Kurka. Czy to możliwe? Najwidoczniej tak. Jednak musiałam wybrać, co z dalej z moim życiem, co dalej z życiem Majki?
Spędziłam wiele nocy łkając w poduszkę, czy też spacerując po zatłoczonych ulicach Warszawy. Serce podpowiadało mi wtedy, że mam wybrać Bartka, a rozum, że Kamińskiego. I jak tutaj wybrać?
W disneyowskich bajkach księżniczki, czy też ukochane książąt zawsze kierują się głosem serca, ale czy to oznacza, że kiedy posłucha się rozumu, będzie się nieszczęśliwym? Nawet jeżeli się tego kogoś kocha? Bardzo mocno?
Odwróciłam się w stronę siatkarza i posłałam mu lekki uśmiech.
- Na pewno kiedyś spotkasz tę jedyną i nie będę nie ja - odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku mojego męża.
Właśnie, mojego męża. Oby to nie był błąd...

"Wystarczy jeden moment, aby Twoje życie uległo całkowitej zmianie...
Tylko jedna chwila i już nic nie jest takie, jakie było...
Całe życie przewraca się do góry nogami...
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie Ty decydujesz...
Nie od Ciebie zależy czy to, co się stanie jest dobre, czy złe..."

*
Tak jak obiecałam, dodałam w weekend, z czego się niezmiernie cieszę. Mam nadzieję, że nie zbesztacie mnie za zakończenie, ale... takie było planowane od początku, już kiedy narodził się pomysł na tę historię.
Powiem krótko... Zżyłam się z tą historią i zżyłam się z Wami. Pamiętam jak w październiku, listopadzie i grudniu całe swoje wolne dni spędzała, aby napisać coś dla Was. Coś tam z siebie wydusić. Czy wyszło z tego coś pozytywnego? Oceńcie same.
Ja osobiście wybrałabym Bruno. Jak dla mnie Bartek zbyt bardzo skrzywdził Klarę, a ta najzwyczajniej nie potrafiła mu tego wybaczyć. Może bała się, że to się powtórzy? ;> Nie wiem :D

Mam do Was taką jedną prośbę. Chciałabym (i to bardzo), by każda osoba, która czytała to opowiadanie dodała komentarz pod tym postem. Może być anonimowy, nie ma problemu :D
Jeżeli nie wiecie, co napisać, możecie po prostu podzielić się ze mną uwagami... Co Wam się podobało, co nie. Jaki fragment jest Waszym ulubionym... 
Będę Wam bardzo wdzięczna ;)

Zachęcam także do odwiedzania mojego drugiego opowiadania: Love's Lookin' Good On You, na którym niedługo powinna się pojawić nowa notka.

Jeszcze raz dziękuję, że byłyście przez ten cały czas ze mną i mam nadzieję, że spełnicie moją prośbę. 

Żegnam się z Wami na tym blogu ;)
Pozdrawiam, kiwucha

PS Cytat z pierwszego rozdziału, który (o dziwo) bardzo mi się spodobał :D Na tyle, że zmusił mnie do zastanowienia nad życiem. Dziwne, że ja to napisałam o.O

7 kwietnia 2013

Epilog cz.1

Miałam rację! Miałam tę pieprzoną rację! Czy ja zawsze muszę ją mieć?!
Posłusznie szłam za siatkarzem, który grzecznie i kulturalnie poprosił mnie o rozmowę na osobności po skończonym wywiadzie. Nie wiem, dokąd mnie prowadził, ale strasznie długo maszerowaliśmy po tych korytarzach. Do głowy przyszły mi dwa wyjścia: albo się zgubił i nie chce się przyznać, albo chce mnie ukryć w głębi budynku, gdzie nikt mnie nie usłyszy.
- Długo jeszcze będziemy tak szli? Mam trochę rzeczy do zrobienia w domu - przerwałam panującą między nami ciszę, jednak to nie było najlepszym pomysłem. Ton mojego głosy zabrzmiał  niemiło, wręcz wrogo, jakbym mówiła do najgorszego wroga, a czy Bartek faktycznie nim był?
- Jeszcze chwilkę - odpowiedział z tym swoim stoickim spokojem. Aż dziwne, że na boisku taki nie jest. - Ta dziewczynka, która siedziała ci na kolanach podczas meczu - dodał po jakimś czasie, otwierając jedne z drzwi na korytarzu. Ruchem ręki nakazał mi wejść do środka. Przeszyłam go wzrokiem, ale ruszyłam we wskazanym kierunku. - Czyje to dziecko?
- To chyba nie twoja sprawa - parsknęłam, siadając na jednej z ławek w szatni.
Zamknął drzwi na klucz od wewnętrznej strony i odwrócił się przodem do mnie, opierając się plecami o ścianę wyłożoną kafelkami.
- Nie jesteś zbyt uprzejma - zaśmiał się. - Podczas wywiadu byłaś zdecydowanie milsza.
- Wtedy byłam w pracy, teraz w niej nie jestem - założyłam ręce na piersi i czekałam na jego odpowiedź ale się jej nie doczekałam. Stał tylko i z ledwo widocznym uśmiechem na twarzy przypatrywał mi się bacznie. - Zaciągnąłeś mnie tu by na mnie popatrzeć, czy może jednak miałeś inne plany? - mimo złośliwego tonu, uśmieszek nadal malował się na jego twarzy.
- Niewiele się zmieniłaś przez te... - uniósł wzrok do góry.
Typowy gest, kiedy ludzie cofają się w przeszłość.
- Cztery lata - ułatwiłam mu liczenie, w którym nigdy nie był dobry. - Ty za to się zestarzałeś.
- Miłe - zaśmiał się.
- Nikt nie powiedział, że trzeba być miłym, serdecznym, uprzejmym... Szczególnie dla takiej osoby jak ty - odpyskowałam mu, wstając z ławki. - Mógłbyś mnie wypuścić? Jestem oczekiwana gdzie indziej - po tej dyplomatycznej wymówce podeszłam w stronę drzwi, jednak zanim zdążyłam chociażby dotknąć klucza, Bartek złapał mnie za łokieć.
- Nie rozmawialiśmy. Nie dałaś mi wytłumaczyć...
- A co tu jest do tłumaczenia?! - wybuchłam. - Mówiłeś, że mnie kochasz! Zapewniałeś mnie o swojej miłości każdego dnia! Rozumiesz?! KAŻDEGO! I nagle okazuje się, że miałeś panienkę na boku! Wiesz jak ja się wtedy poczułam? Wiesz? - z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej na niego naskakiwałam, a on cały czas milczał. Nie wiedział co powiedzieć? Analizował moje słowa? Możliwe. - Nie wiesz co przeżywałam - wyrwałam rękę z jego uścisku i otworzyłam je.
Już miałam wychodzić na korytarz, kiedy usłyszałam łamiący się głos Kurka.
- Mylisz się...
- Ja się mylę?! Ja?! - dostałam jakiegoś szału. Nie potrafiłam się opanować. Miałam ochotę wygarnąć mu wszystko. Naprawdę wszystko. Nie wiem czemu, ale kiedy mówi tym swoim drżącym głosem pełnym żalu, nadziei i przebaczenia, wpatruję się prosto w jego niebieskie jak ocean oczy, które zaraz napełnią się łzami. - To ty się mylisz. Zmieniłam się i to bardzo - mówię przez zaciśnięte zęby tonem pełnym nienawiści. - Jestem o wiele silniejsza. Z każdym dniem coraz bardziej. Wszystko przez ciebie i przez ten twój... - z moich oczu popłynęła pierwsza łza.
Po jego minie można było stwierdzić, że jest tym zaskoczony. Moimi słowami i zachowaniem...
- Aż tak mnie nienawidzisz? - zapytał z takim bólem w głosie, że aż zaczęłam odczuwać lekkie wyrzuty sumienia, które momentalnie od siebie odrzuciłam. Tłumaczyłam to sobie, że on ich najwidoczniej nie miał, kiedy pieprzył się z tą rudą zdzirą.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak... - łzy zaczęły lecieć ciurkiem z moich oczu, a szczęka boleć od tego ciągłego ucisku. - Na dodatek z każdym dniem coraz bardziej.
W mojej głowie narodził się dylemat. Powiedzieć mu o Mai, czy nie? Do tej pory zarówno ja jak i on świetnie sobie radziliśmy. Bartek skupiał się tylko na karierze sportowej, żyjąc z pełną nieświadomością, że posiada potomka, a rozwijałam się dziennikarsko, dodatkowo wychowując moją kruszynkę.
- Minęły cztery lata, Klara. Przez ten cały czas nie potrafiłaś mi wybaczyć - zranionym wzrokiem cały czas patrzył na mnie.
- Wybaczyć?! - zaskoczył mnie, co dało się wyczuć w moim głosie. - Niby jak miałam ci wybaczyć, kiedy każdego dnia patrzę jak twoja córka staje się coraz bardziej podobna do osoby, która tak mnie zraniła - powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.
No to wszystko się wydało...
Szok. Tak jednym słowem można by opisać reakcję siatkarza. Krew momentalnie odpłynęła z jego twarzy, przez stał się blady jak ściana. Oczy otworzyły się szerzej, a on sam przytrzymał się dłonią o ścianę. Chyba zrobiło mu się słabo.
Spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, zupełnie takie same ma Majka... Nie wytrzymałam i odwróciłam od niego wzrok. Pozwoliłam jedynie by kolejne łzy spływały po moich policzkach.
- Mam córkę? - ledwo co wydusił z siebie. Zadał to pytanie tak cicho, że wydawało się jakby mówił sam do siebie. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - odezwał się teraz dużo pewniej z wyrzutem w głosie. - Dlaczego?! - wykrzyknął wściekły, kiedy nie odpowiedziałam na jego pytanie. Najwidoczniej chciał bardzo wiedzieć. Zupełnie inaczej niż ja, nie chciałam mu nic mówić.
- Kiedy wtedy przyszłam do ciebie i zobaczyłam to co zobaczyłam... - mówiłam słabym głosem, co chwilę pociągając nosem. To było cztery lata temu, a nadal sprawiało tyle bólu. - To był impuls, więcej nie chciałam cię widzieć. Już miałam to zrobić, wyjść i nigdy nie wracać, kiedy ty... Musiałam skłamać. Nie myślałam, że w jednej chwili można tak znienawidzić osobę, którą się kochało, ale jednak. Później długo myślałam, czy ci powiedzieć, że zostaniesz ojcem. Kilka razy było całkiem blisko, żebyś się dowiedział, ale wtedy przed oczami stawałeś mi ty. Wyznawałeś mi miłość, a kilka godzin później... Nie chciałam, żeby dziecko miało takiego ojca. Nie byłeś godny by nim zostać i nie licz, że pozwolę ci opiekować się Majką. Ona już ma swoją rodzinę i ty w niej nie jesteś! - ostatnie zdania powiedziałam, patrząc prosto na niego.
Sama nie wiem co wtedy czułam, ale jakoś specjalnie emocje we mnie nie buzowały. Miliony razy wyobrażał sobie jak Kurek dowie się o dziecku. Wiedziałam, co mu wtedy dokładnie powiem. Chciałam wyjść z szatni, ale usłyszałam za sobą pewny głos sportowca.
- Nigdy nie powiedziałem Anecie, że ją kocham - stanęłam w miejscu. Czyżby zaraz miało nastąpić to, czego najbardziej się obawiałam podczas spotkania z nim? - Tobie mówiłem to setki razy i zawsze szczerze... - spojrzał mi w oczy, jak zawsze kiedy wyznawał mi miłość. Mam nadzieję, że tym razem... - Klaro, kochałem cię, kocham i zawsze będę kochać nic się w tej kwestii nie zmieni...
Wpatruję się w niego, a w mojej głowie trwa istne tornado.
Dużo czasu minęło, zanim się z niego wyleczyłam, bardzo dużo. Te wszystkie dni, kiedy zaryczana siedziałam przed telewizorem i oglądałam mecze siatkówki, kiedy załamana nic nie mogłam jeść, kiedy bezczynnie gapiłam się w sufit. Te noce, kiedy płakałam w poduszkę, kiedy siedziałam na oknie i rozmyślałam o swoim życiu. Tyle musiałam przejść, żeby o nim w jakimś stopniu zapomnieć...
Teraz to wszystko na nic. Mam ochotę rzucić się na niego i zacząć całować. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku, smaku jego ust, słodkich słów szeptanych na ucho...
- I myślisz, że to coś zmieni? - mówię spokojnym głosem, jednak wewnątrz nadal walczy moje serce z rozumem. Kurwa, Klara, opanuj się! To jest zwykły palant, karcę się w myślach. Dlaczego życie musi być takie trudne?
- Nie oczekuję niczego, chciałem tylko żebyś wiedziała.
Akurat...
- Mogliśmy być szczęśliwą rodziną. Ja kochałabym ciebie, ty kochałbyś mnie. Mielibyśmy piękną córkę i kto wie, może nawet drugie dziecko, albo całą gromadkę - wyobrażam sobie to wszystko, a moje uczucia z dawnych lat wracają.
Mam narzeczonego, którego kocham. Prawdziwie i szczerze. Był przy mnie w chwilach zlotów i upadków, zawsze blisko wtedy, gdy go potrzebowałam, jednak...
Odwróciłam się w stronę drzwi i ruszyłam. Starałam się nie zwracać uwagi na emocje, które się we mnie zgromadziły, jednak Bartek złapał mnie za rękę. Przyciągnął mocno do siebie do siebie i zachłannie wbił się w moje usta.
Czas się zatrzymał. Wszystkie wspomnienia, uczucia wróciły. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo mi go brakowało. Chyba momentami aż za bardzo...
Odwzajemniałam pocałunek bliżej się do niego przysuwając. Między naszymi ciałami nie było ani milimetra wolnej przestrzeni. Zmysłowo wsunął mi rękę pod bluzkę, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Nasze pocałunki z każdą chwilą były coraz bardziej namiętne i brutalne.
W końcu oderwał się ode mnie i stojąc nadal w uścisku, oparł swoje czoło o moje.
- Przecież możemy - szepnął i spojrzał w moje oczy. - Wyjdź za mnie.
Czy ja dobrze słyszałam?! Bartosz Kurek właśnie mi się oświadczył?!
- Bartek, ja... - w mojej głowie właśnie wybuchła wojna i nie wiadomo czy wygra serca, czy może rozum...
*
Witam Was serdecznie i dziękuję za aż 20 000 wyświetleń *.* Naprawdę nie spodziewałam się ich aż tylu, kiedy zakładałam tego bloga.
Co do treści... Tak, to już epilog :D Będą dwie części. Pierwszą macie do góry, która opowiada o... sami wiecie, a druga będzie już o wyborze jakiego dokonała. Zamieszczam ankietę, z której wyniknie, czy według Was wybierze Bartosza K., czy też pana Kamińskiego ;)
Oficjalne podziękowanie i pożegnanie z tym blogiem będzie pod ostatnim postem, który ukaże się już w przyszły weekend :D (to takie fajne uczucie, gdy wie się, kiedy się wrzuci rozdział ;))

2 kwietnia 2013

21. Near To You


czerwiec 2016 roku, Łódź

Słodki, dziewczęcy śmiech wypełniał cały dom, idealnie współgrając z zapachem świeżej jajecznicy. Patrząc na tą wesołą i troszeczkę zwariowaną rodzinkę, trudno sobie wyobrazić, jakie życie może być brutalne.
- Co tak pięknie pachnie? - zapytał przymilnie Sebastian, kładąc ręce na biodrach swojej dziewczyny. Cmoknął ją w policzek i oparł głowę na jej ramieniu, wciągając do swych nozdrzy ten niebiański zapach.
- Śniadanie - odpowiedziała dziewczyna, mieszając drewnianą łyżką zawartość patelni. - Możesz już zawołać resztę - dopowiedziała. Przelotnie pocałowała go w usta i ustawiła danie na stole w jadalni.
- Głąby! Żarcie! - wydarł się psycholog, maszerując za swoją piękną dziewczyną. Zajął miejsce przy stole koło blondynki i nałożył pełen talerz jajecznicy.
- Naprawdę? - zapytała, mrużąc oczy i spoglądając na chłopaka. Ten nie mógł nic odpowiedzieć przez wypchane jedzeniem usta, więc tylko beztrosko wzruszył ramionami z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Tupot małych stópek był coraz wyraźniejszy w jadalni, jednak co chwilę zagłuszany przez jego opiekunów.
- Majka! Nie pędź tak! - krzyczała dziennikarka do małego szkraba, które nic sobie z tego nie robiło.
- Uważaj! - wtórował jej narzeczony, widząc jak młoda chwiejnie biega, co rusz niezdarnie uderzając o ściany.
- Dzieci - skwitował całe ich zachowanie Sebastian, mając jeszcze resztki jedzenia w ustach, za co dostał kuksańca w bok.
- Nie mów z pełną buzią - pouczyła go blondynka. - I to jest słodkie, nie dziecinne.
- Pewnie - dodał i znów załadował jajecznicę do buzi.
- Skąd wiesz, może niedługo i ty będziesz tak biegał - powiedziała zupełnie normalnym tonem i zajęła się nakładaniem śniadania na swój talerz.
Chłopak siedzący obok niej o mało nie zakrztusiłby się jedzeniem. Spojrzał na nią przerażony z wystającymi policzkami wypełnionymi jajecznicą.
- Chcesz powiedzieć, że ty.... że my....
- Nic takiego nie powiedziałam - uśmiechnęła się uroczo, wpakowując widelec do ust.
Sebastian odetchnął z ulgą i ponownie zajął się jedzeniem. Tego by jeszcze brakowało, żeby jego dziewczyna, a nie żona była z nim w ciąży. Już ma dość takich niespodzianek.
- Cego ne powiedzaas? - zapytała swoim dziewczęcym głosikiem Majka, ciągnąc dłonią długi sweter blondynki.
- Że zaraz cię złapię! - krzyknął Bruno, chwytając dziewczynkę w talii i podnosząc ją do góry.
- O nie! - zawołała za nimi Klara, kiedy przekroczyła próg jadalni. - Wujku wygrałeś! - pokręciła głową z udawaną rezygnacją. - Widzisz Majka, nie pójdziesz na lody z mamą - zwróciła się teraz do młodej.
- A chcaam nową sukienke! - naburmuszyła się dziewczynka.
Całe mieszkanie po raz kolejny za sprawą małej słodkości zaniosło się gromkim śmiechem. Tylko ona potrafiła tylu ludzi rozbawić jednym zdaniem.

Liga Światowa w Atlas Arenie w Łodzi - to właśnie było powodem przyjazdu Klary do Łodzi. W ostatniej chwili została poproszona o przeprowadzenie wywiadu dla telewizji, w której pracuje. W końcu po zdobytym Mistrzostwie Świata w 2014 roku i srebrnym medalu Mistrzostw Europy w 2015 roku oczekuje się, że przywiozą jakikolwiek medal z Igrzysk Olimpijskich w Brazylii.
Usiadła przy stoliku tuż za bandami reklamowymi, w miejscu specjalnie zarezerwowanym dla jej telewizji. Zwykle rozmawiała z piłkarzami lub atletami, to było jej specjalnością, ale dzisiaj musiała zastąpić kolegę z pracy, co jej się strasznie nie podobało. Przecież nie jest jedyną dziennikarką sportową w redakcji.
Z drugiej jednak strony od kilku miesięcy córka prosiła, żeby zabrała ją do pracy. Do studia nie mogła, ze względu na zasady, a na nogę zwyczajnie się bała. Pozostały jeszcze zawody lekkoatletyczne, jednak twierdziła, że Majka by się na nich wynudziła. Mecz siatkówki był idealny dla małej.
Rozgrzewka na boisku już trwała od dawna i zaraz miała się rozpocząć prezentacja drużyn. Blondynka wyjęła ze swojej torby, którą ma od dawien dawna, mały notesik do prowadzenia ewentualnych notatek i długopis. Położyła je przed sobą na stole i wyprostowała się na krześle.
Tak dawno nie oglądała żadnego meczu siatkówki. W głównej mierze ze względu na złe wspomnienia z jednym siatkarzem, ale też z powodu braku czasu. Odkąd Majka przyszła na świat, telewizor jest włączony tylko na bajki, ale nie te beznadziejne kreskówki, które lecą na programach dla dzieci, tylko prawdziwe bajki Disneya, które Bruno i Klara puszczają małej na DVD.
Nagle poczuła delikatne szarpnięcie z boku swojego żakietu. Odwróciła głowę w prawo i zobaczyła swoją małą córeczkę, całą umazaną czekoladą.
- Mamo, moge obejzec mec z tobą? - zapytała, przybierając poważny wyraz twarzy.
- Pewnie - blondynka uśmiechnęła się przymilnie i posadziła młodą na swoich kolanach. - Co jadłaś? - dodała, sięgając do swojej torby po paczkę chusteczek higienicznych.
- Batonika cekoladowego. Wuja mi kupił w sklepie i wiesz co tam jesce byo?
- Nie, nie wiem - odpowiedziała i wytarła buzię dziewczynce.
- Taki duuuuuuuuuuuuuuuzy misio - powiedziała, pokazując rękoma wielkość zabawki. - Kupis mi takiego? - zrobiła, tak zwane, oczka kota ze Shreka.
- No nie wiem, nie wiem. Musiałabyś być bardzo grzeczna.
- Jestem grzeczna - naburmuszyła się.
Całej tej sytuacji przyglądało się mnóstwo osób. Klara uważana była za jedną z najpiękniejszych dziennikarek w Polsce, a jej urocza córeczka od razu budziła sympatię wśród ludzi.
Siatkarze powoli kończyli swoją rozgrzewkę i zaraz miała zaczynać się prezentacja. Blondynka podniosła swoją głowę do góry i zobaczyła, że nie tylko budzi ciekawość wśród widzów, ale również wśród siatkarzy.
Chłopak uśmiechał się do niej sympatycznie i nadal nie spuszczał z niej wzroku. Oczekiwał chyba, że odpowie mu takim samym uśmiechem, jednak dziennikarka tylko spuściła głowę i powiedziała coś do swojej córeczki.

Mecz skończył się wygraną Polaków 3:1 i teraz najwyższy czas przeprowadzić kilka wywiadów. Jako pierwszego na swój cel Klara obrała sobie Kubiaka. Później był Nowakowski, Drzyzga i...
- Kurek musi być! To gwiazda polskiej siatkówki! - krzyknął Filip, który pełnił dzisiaj rolę kamerzysty dziewczyny.
- Wywiad z jednym przyjmującym wystarczy - stwierdziła, próbując uniknąć za wszelką cenę rozmowy z siatkarzem.
- Nie wystarczy! To nie był Kurek! Wiesz ile ludzi ogląda wywiady tylko ze względu na Kurka?
- Nie wiem, ilu?!
- Dużo, więc chodź - ruszył w stronę chłopaka, rozciągającego się na boisku. - Idziesz? - zwrócił się do dziennikarki, która ciągle stała w tym samym miejscu.
Niechętnie skierowała się za nim. Wiedziała, jakie mogą być tego konsekwencje.
*
No to został już tylko epilog podzielony na dwie części ;) Chyba mnie nie zbijecie za to, że ten rozdział jest taki trochę... nudny? ;> W epilogu Klara stanie przed trudnym wyborem, który zaważy na całym jej życiu, więc mam nadzieję, że będzie ciekawie.

Z Majką sytuacja podobna jak z Bruno :D



Urodziła się 8 listopada w Warszawie, jako córka Klary Raczyńskiej i Bartosza Kurka. Drugie imię, Anna, otrzymała po swojej zmarłej babci. Nie zna swojego ojca i nigdy nie pytała o niego, bo rolę taty pełni dla niej Bruno Kamiński, który już niedługo zostanie jej ojczymem*. Uwielbia czekoladę, soczek wieloowocowy i kolor zielony, a jej ukochaną zabawką jest mały kotek Mia, nazwany tak wspólnie z wujkiem Bruno. 

PS Dla Was też Majka ma takie same oczy jak Kurek? o.O

29 marca 2013

20. Lost


Cały bagażnik wypełniały kartony, w których mieściły się różnorakie przedmioty z bełchatowskiego mieszkania. Tylne siedzenia zajmowały walizki z ubraniami, tymi starymi i  tymi zupełnie nowymi, ciążowymi. 
Blondynka zajęła już miejsce w samochodzie i czekała tylko na Sebastiana, który guzdrał się jak zwykle. Odwróciła głowę w prawo, by jeszcze raz, ten ostatni raz spojrzeć na dom.
Miała z nim związanych tyle wspomnień...
To tu przyjechała po tragicznej śmierci swoich rodziców, tu poznała swojego najlepszego przyjaciela, tu przeżuła swój pierwszy pocałunek i tu poznała, jakie życie jest naprawdę. 

Samochód ruszył. Przejeżdżając przez bełchatowskie ulice, wyobrażała sobie drobną dziewczynę, która szła beztrosko, z uśmiechem na twarzy, zupełnie nic nie wiedząc o brutalnym świecie.
Spotykasz faceta, który wydaje się być naprawdę miłym i uprzejmym gościem. Przepuszcza cię w drzwiach, słodko uśmiecha się na twój widok, odwozi po pracy do domu, każe ci zostać w swoim mieszkaniu, kiedy za oknem panuje istna śnieżyca...
Później wyznaje ci miłość. Mówi, że cię kocha, że zna cię od dawna i już wtedy się w tobie zauroczył. Istny miód na twoje delikatne serce...
Czeka. Nie wiadomo na co, jak się w przyszłości okaże, ale czeka... W końcu nadchodzi ten dzień. Wyznajesz mu miłość i myślisz, że będziecie szczęśliwie już na zawsze, razem. Mylisz się...
Wchodzisz do domu, żeby obwieścić mu cudowną nowinę. "Zostaniesz ojcem!" - masz ochotę krzyknąć. Zawsze o tym marzyłaś, chciałaś, aby ojciec twoich dzieci był dobry i kochał cię nad życie. Wchodzisz do pokoju i już wiesz, że świat jest zły. Bardzo, bardzo zły...
Kobieta w blond włosach, siedząca obok swojego najlepszego przyjaciela, nie jest już tą szczęśliwą dziewczyną, czekająca na swojego księcia z bajki, który przyjedzie po nią na białym rumaku.

Klara otworzyła drzwi do swojego nowego mieszkania i od razu nowy wystrój rzucił jej się w oczy. 
Zwykłe, białe ściany poszły w niepamięć. Teraz wszędzie panowały pastelowe barwy. 
Przemierzając nowy korytarz, stanęła przed drzwiami dawnego gabinetu Sebastiana. Rzadko do niego wchodziła, ale z tego co pamiętała, był dosyć duży. W sam raz na pokój dla matki z dzieckiem.
Mężczyzna objął ją ramieniem, żeby dodać nieco otuchy. Cała ta sytuacja była dla blondynka strasznie ciężka i chwilami miała wrażenie, że lepiej by było wyjechać bez słowa. na przykład do Niemiec. W końcu język już znała. 
Chłopak nacisnął klamkę i powoli popchnął drzwi. 
Jasnożółte ściany, na których wisiały białe ramki na zdjęcia, a w środku nich obrazy Klary i Sebastiana. Beżowe firanki w oknach, tulipany w wazonach i wielki, biały i puszysty dywan na podłodze.
Śnieżnobiała pościel na jasnym łóżku, przykryta na skraju ciemnozielonym kocem złożonym w prostokąt. Dziesiątki poduszek w odcieniach pastelowej zieleni, jasnego pomarańczu i ciemnego brązu.
Dziewczyna przeszła przez próg, będąc nadal w objęciach swojego przyjaciela.
Na przeciwka łóżka, prze ścianie stała biała kanapa, na której leżały pastelowe poduszki. Nad nią półki z książkami, różnymi: dla dzieci i dla starszych.
Przeszła dalej i zobaczyła łóżeczko dla dziecka. Stało tuż obok wielkiej jasnej szafy, częściowo zasłonięte przez wysokiego mężczyznę.
"Bartek?", pomyślała od razu, jednak ta myśl momentalnie znikła z jej głowy, kiedy owy mężczyzna odwrócił się twarzą w ich stronę.
- A właśnie - zaczął Sebastian. - Samemu byłoby mi trudno urządzić pokój dla ciebie, więc poprosiłem o pomoc kumpla. To jest Bruno. Studiuje grafikę, ale ma jakieś tam pojęcie o architekturze wnętrz - uśmiechnął się delikatnie.
Student podszedł do dziewczyny i z szerokim bananem na twarzy wyciągnął dłoń, którą następnie pocałował.
- Bruno Kamiński - podniósł się do pionu. - Wiele o tobie słyszałem, Klaro. Oczywiście wiele dobrego.
*
W końcu coś w miarę w terminie ;) 
Dobra, zacznijmy od tego, że został już tylko 1 rozdział i epilog (chyba podzielony na dwie części), a później pożegnamy się z Klarą ;D
Nie będę wstawiać zdjęcia Kamińskiego do bohaterów, ale pokaże Wam go tutaj. <yeah!> 
Ta da! Przed państwem Bruno Kamiński!


To może coś o nim opowiem, skoro nie będzie go w bohaterach? ;> 
Urodził się 3 grudnia 1988 roku w Poznaniu. Jest w jednej połowie Włochem, a w drugiej Polakiem. Studiuje grafikę na jednym z uniwersytetów w Warszawie. Ma młodszą siostrę Sofię (ur. 1992 r.), która studiuje architekturę wnętrz. Interesowała się nią od najmłodszych lat i przez pewien okres czasu udało się tą pasją zarazić brata, jednak później za sprawą swojego wujka Włocha zaczął się interesować grafiką.

To tyle na temat przystojniaka, który może odegrać ważną rolę w życiu Klary. W następnym będzie przeskok w czasie, a później... sami zobaczycie :D

PS Nie wiem, ile osób posiada moje gg, ale śmiało, przyznać się! :D Kto myślał, że Bruno to potomek Bartosza K.? ;>

PS 2 Następny będzie już po świętach, więc mam dla Was życzenia, co prawda wyszukane z netu, ale mi się bardzo spodobały :D

Mówi zając do baranka – jaka piękna to pisanka.

Wtem z jajeczka wyszła kurka, nastroszyła swoje piórka.
Biega głośno, krzyczy, że wesołych świąt Wam życzy.


25 marca 2013

19. Hurts Like Heaven


Szła przez miasto, pozwalając, aby łzy beztrosko spływały po jej policzkach. Starała się nie przejmować przechodniami, którzy głupio mierzyli ją wzrokiem, jakby robiła coś wbrew prawu. 
Nie zwracała uwagi na to, jak idzie. Popychała przechodniów, zderzała się z przedmiotami, które stawały jej na drodze i przechodziła przez zatłoczoną ulicę na czerwonym świetle. Wszystko byleby jak najszybciej znaleźć się w domu.

Oparła się o ścianę i beztrosko osunęła na podłogę. To zadziwiające jak w jednej chwili może runąć czyjeś życie. 
Wydawałoby się, że niektórzy ludzie są bardziej odporni na ból i zranienie. Po tym co przeszli,  niewiele rzeczy jest w stanie ich załamać. Powody, przez które większość ludzi na Ziemi traci "sens do życia", są przy ich tak banalne, że aż śmieszne. 
Miliony pytań przechodziły Klarze przez głowę. "Co teraz będzie?", "Powiedzieć Kurkowi prawdę?", "Wyjechać?"... To chyba byłoby najrozsądniejsze wyjście.
Wzięła swoją komórkę do ręki i odszukała jeden z kontaktów, do którego tak często dzwoniła. Przyłożyła słuchawkę do ucha i czekała, aż usłyszy dźwięk jego głosu. Odebrał po zaledwie dwóch sygnałach, jakby wyczekiwał jej telefonu.
- Witam, witam kochaniutka. W końcu raczyłaś zadzwonić - już na wstępie przywitał ją jakże miłym i wyrozumiałym tonem. - Co tam u ciebie słychać?
- Wyjeżdżam - oznajmiła dziewczyna prosto z mostu, bez większych zahamowań.
- Ale jak to? Czemu? Co się stało?
- To nie jest rozmowa na telefon - zbyła go studentka. 
Miała racje, taką wiadomość powinno się powiedzieć prosto w twarz, a nie przez jakieś głupie urządzenie. Wiedziała już, co zrobi Sebastian, kiedy się dowie. Opieprzy, przytuli i pomoże. Zawsze tak było, odkąd pamiętała.
- Kiedy masz zamiar wyjechać?
- Za niecały miesiąc, jak tylko skończę studia.
- I dokąd chcesz jechać?
- Jeszcze nie wiem - fakt, to był istny spontan. Ale z jakiegoś powodu wydawał jej się najlepszym rozwiązaniem. - Mieszkanie w Bełchatowie należy do ciebie, więc...
- Dobrze, zajmę się tym.
- Dziękuję - szepnęła, dusząc się łzami, które cały czas spływały jej po policzkach.
- Ty płaczesz?!
- Nie, ja tylko... - pociągnęła nosem, próbując jednocześnie powstrzymać kolejną falę nadchodzących łez. - Mam katar.
- I tak ci nie wierzę - odpowiedział, a w słuchawce dało się usłyszeć dźwięk upadającego krzesła. - Będę za kilka godzin.

- Że co kurwa?! - wrzasnął Sebastian, momentalnie wstając z kanapy. - Ten pieprzony dupek cię zdradził?!
- Lepiej usiądź, bo to jeszcze nie koniec - odpowiedziała dziewczyna nadzwyczaj spokojnie. Przez te kilka godzin, w których czekała na swojego przyjaciela, uspokoiła się. Nadal chciała zabić Kurka, za to, co jej zrobił, ale mogła już zwyczajnie podzielić się z kimś swoimi odczuciami. Chłopak posłusznie zajął miejsce obok niej i spojrzał na nią z troską. Bał się, widziała to w jego oczach. Skoro zdrada nie jest najgorszą rzeczą, która się jej przytrafiła, to co nią jest, myślał. - Jestem w ciąży. Z nim.
Szok. Jeden wielki szok przepełnił go od stóp, aż do głowy. Później już tylko przybywały kolejne emocje: gniew, rozczarowanie i troska. 
- Zabiję gnoja - wycedził w końcu przez zaciśnięte zęby. - Jest już martwy - ledwo dokończył to zdanie, a już szedł w kierunku drzwi. Droga stąd do domu Kurka jest długa, ale on niestety przyjechał samochodem, przez co dostanie się tam jeszcze szybciej.
- Sebastian, nie! Nie zrobisz mu nic! Proszę! - ruszyła za nim. Owszem, chciała zabić siatkarza, za to, co jej zrobił, ale przecież ona go... kochała. - Ja wiem, że jest z niego skurwiel, że ja pierdolę, ale to jednak jest... jest ojciec mojego dziecka. 
- Który miesiąc?
- Początek trzeciego...
- Za późno - powiedział niemalże szeptem, jednak dało się to usłyszeć.
- Na co za późno?!
- Jak tylko zaliczysz wszystkie egzaminy przeprowadzasz się do mnie. Nie pozwolę, żebyś została z tym wszystkim sama. Lepiej zacznij się już pakować.

No to witam ;) Moja nieobecność nie była chyba, aż tak długa ;D 
Na co jest za późno? ;> Jak myślicie? ;> (tego raczej nie dowiecie się w następnych rozdziałach ;D) 
Jeszcze kilka tygodni się ze mną pomęczycie, ale później będzie już tylko Wiktoria, która SIĘ ROZKRĘCI!
A właśnie! Jest nowy na Love's Lookin' Good On You ! ;D

13 marca 2013

18. Hands Open


Sezon klubowy dobiegł końca. Bełchatowianom nie udało się obronić tytułu Mistrza Polski i musieli się zadowolić jedynie srebrny medalem.
Siatkarz dostał kilka dni wolnego, żeby móc nabrać sił przed sezonem reprezentacyjnym. Dziewczyna natomiast zakończyła swoje praktyki w klubie i mogła się skupić na ukończeniu studiów i pracy prezenterki radiowej. 
Blondynka siedziała na kanapie w mieszkaniu Bartka, z głową położoną na jego klatce piersiowej. Sportowiec prawą ręką obejmował dziewczyną w pasie, a drugą bawił się pilotem, latając z jednego kanału na inny. Od dłuższego momentu nie zamienili ze sobą słowa, słuchając tylko jakiegoś głosu z telewizora. Ta cisza panująca w mieszkaniu nie była niezręczna, ale też nie można powiedzieć, że im nie przeszkadzała.
- Co byś zrobił, gdybym była w ciąży? - odezwała się dziewczyna zupełnie normalnym tonem, jakby stwierdzała, że ma ochotę na placki ziemniaczane.
- A jesteś? - zapytał siatkarz łamiącym się głosem, w którym dało się wyczuć przerażenie. Klara oderwała głowę od ciała chłopaka i usiadła na kanapie, tępo patrząc przed siebie. Sportowiec położył jej dłoń na ramieniu. - Klara... - dodał, na co ona powoli i nieśmiało obróciła twarz w stronę chłopaka.
- Niewykluczo... - nie zdążyła dokończyć zdania, bo siatkarz zerwał się na równe nogi. 
- Ale jak to niewykluczone?! Przecież uważaliśmy! - zaczął nerwowo chodzić między kanapą a blatem kuchni, który był połączony z salonem. Co chwila niespokojnie przeczesywał włosy, mrucząc pod nosem "niemożliwe" lub "to nie może być prawda". - Masz numer do ginekologa? - w końcu zatrzymał się i zapytał dziewczynę, która już odchodziła od zmysłów. Twierdząco pokiwała głową i wyjęła z torby telefon. - Umów się, najlepiej na jutro.

- Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym z tobą szedł? - po raz setny siatkarz zadał to samo pytanie.
- Tak, jestem pewna - odpowiedziała spokojnie i z uśmiechem blondynka. Po tamtej przerażonej dziewczynie, która wczoraj siedziała na kanapie w mieszkaniu chłopaka, nie było już śladu. 
- Wiesz co, zawiozę cię - stwierdził Bartek i ruszył do sypialni po klucze od swojego samochodu.
- Bartek, mówiła ci, że się przejdę! Nie denerwuj się tak! - studentka próbowała przelać odrobinę swojej pozytywnej energii na dwumetrowca, ale to nie skutkowało. Podeszła do chłopaka, który właśnie wyszedł z pokoju. Wspięła się na palce i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. - Anetka dzwoniła. Chciała porozmawiać z tobą na temat jakiejś sesji. Powiedziałam jej, żeby wpadła do ciebie i ci potowarzyszyła, kiedy mnie nie będzie. Mam nadzieję, że się nie gniewasz?
- Nie skądże. Już nie mogę się doczekać - skłamał, wymuszając uśmiech na twarzy.

Dźwięk dzwonka rozległ się po całym mieszkaniu. Chłopak momentalnie poderwał się z kanapy i podbiegł do drzwi, które otwierając, prawie wyrwałby z zawiasów.
- Aaa... To ty - zmarniał na widok rudowłosej dziewczyny i odszedł z powrotem do salonu, zostawiając otwarte drzwi.
- Miłe powitanie, kochanie - stwierdziła dziewczyna i weszła do mieszkania sportowca. - Możesz mi powiedzieć, kiedy w końcu nie będę musiała wymyśla jakiś wymówek, żeby się z tobą spotkać? - zapytała siadając na kanapie obok Bartka.
- Wydaję mi się, że chyba wcale...
- Jak to wcale? - podniosła głos studentka fotografii, niespokojnie zerkając na siatkarza.
- Jest możliwość, że... 
- Że?
- Że będę ojcem... A Klara będzie matką.
- Tego to się nie spodziewałam - odpowiedziała, rozluźniając trochę mięśnie, ale nie zmieniając tonu swojego głosu na bardziej złośliwą. 
- Ja też się tego nie spodziewałem. Szczególnie teraz kiedy...
- To nie musi oznaczać końca - spojrzała na sportowca, unosząc jedną brew.
- Myślisz? - zapytał, delikatnie uśmiechając się pod nosem. 
Dziewczyna wyszczerzyła się do siatkarza i przybliżyła swoją twarz do jego. Delikatnie musnęła usta sportowca, by po chwili zostać wręcz porwaną w stronę sypialni.

Przekręciła klucz w drzwiach i weszła do mieszkania swojego chłopaka. Szczęśliwa starała się to robić jak najciszej, żeby sprawić niespodziankę Bartkowi. 
Na palcach podeszła pod drzwi sypialni i z hukiem je otworzyła, krzycząc: "Niespodzianka!", jednak mina jej zrzedła gdy zobaczyła...
Aneta - jej przyjaciółka ze studiów leżała, naga, w objęciach osoby, którą kochała. W ramionach osoby, która sama niedawno mówiła, że ją kocha.
Z trudem powstrzymywała się od płaczu, jednak doskonale wiedziała, że nie mogła okazać słabości. 
- To ja może zostawię was samych - zdołała wykrztusić tylko te kilka słów i wyszła. Tak po prostu, zwyczajnie wyszła.
Siatkarz momentalnie wyrwał się z łóżka. Pobiegł w stronę dziewczyny, po drodze zakładając bokserki i jakieś szorty z materiału.
- Klara! Czekaj!
- No co?! - krzyknęła, odwracając się w jego stronę. Teraz już nie wytrzymała i po jej policzku mimowolnie spłynęła pierwsza łza, a zaraz za nią kolejne.
- Czy ty... jesteś...
- Nie - skłamała bez zawahania, odwróciła się i odeszła...
*
Nie wiem, czy tak miało być, ale chyba nie jest źle. Mniej więcej o to chodziło :D 
I teraz takie pytanie do Was! ;D Skoro Klara skłamała, że nie jest w ciąży, to znaczy, że jednak jest... I to pytanie brzmi: "Jak myślicie, co stanie się teraz z Klarą?" ;D Czekam na Wasze odpowiedzi w komentarzu, a następny.... 
Myślę, że najpierw coś dodam na ' Love's lookin' good on you :D

7 marca 2013

17. I Won't Give Up


Są razem już prawie dwa miesiące... 
W sercu obojga od niedawna działo się coś dziwnego.
Ona kiedy tylko spojrzała na Bartka, czuła się tak, jakby patrzyła na swoje szczęście. Całe jej ciało przeszywało nagle ciepło. Nigdy w życiu tak się nie czuła. Coraz częściej się zastanawiała, co to za uczucie. Coraz częściej też zaczynała się przekonywać, że to miłość.
On z każdym dniem brnął dalej w ten romans. Przez pierwszy tydzień miał wyrzuty sumienia, lecz potem... Potem one umilkły, a on nie powstrzymywał się przed niczym. Bezkarnie wychodził z Anetą na spotkania w środku miasta, a później kończyli, albo u niego, albo u niej.

Nastał 18 marca. Po wczorajszej wygranej 3:0 z Arkasem Izmir musiał stoczyć bój o pierwsze miejsce; o jedno ze swoich największych marzeń. 
Stał na boisku i czekał na pierwszy gwizdek. Każdy z zawodników miał świadomość, że tylko trzy, a może aż 3, wygrane sety przez własną drużynę i upragniony tytuł należy do niego. Każdy też miał świadomość, że nikt nie podda się tak łatwo. To będzie prawdziwa walka.

Przegrał. Mimo, że przez cały czas dawał z siebie wszystko to... przegrał. Podczas ceremonii rozdania nagród miał łzy w oczach. Co z tego, że dostał indywidualną nagrodę skoro... przegrał. 
Jedyne na co miał teraz ochotę, to rozpłakać się jak mała, bezbronna dziewczynka. Nie mógł jednak tego zrobić. Nie na oczach dziewczyny, kochanki, kibiców... Nie na oczach całego świata, który patrzył na niego nie tylko na hali, ale również na ekranach telewizorów.
Podszedł do band reklamowych znajdujących się równolegle do bocznego wejścia. Za nimi, przy jednym ze stołów siedziała blondynka. Jej wyraz twarzy również wyrażał rozpacz, ale nie tak straszną jak Bartka. Siatkarz był w głębi duszy załamany i zrozpaczony, ale umiejętnie dusił w sobie te emocje.
Dziewczyna spokojnie zamknęła laptop, w którym przez cały mecz spisywała wydarzenia z danego seta. Spojrzała przed siebie, a kiedy ujrzała sportowca zmierzającego ku, niej mimowolnie uśmiechnęła się pociesznie.  Wstała od stołu i podeszła do band, by stanąć twarzą w twarz ze swoim chłopakiem. 
Opuszkami palców dotknęła policzka siatkarza, który był mokry, czerwony i rozgrzany od wysiłku. Uśmiechnęła się ponownie, tym razem szerzej i odważniej, ale nie pokazała rzędu swoich białych jak perły zębów.
- Kocham cię - szepnęła, wpatrując się w niebieskie oczy siatkarza, który w tej chwili zamarł. - Przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, powinnam była wcześniej... 
W jego głowie zrodził się mętlik. Nie wiedział już co ma myśleć, co ma robić.
Dziewczyna, której niedawno wyznał miłość, teraz zrobiła to na co powinien od dawna czekać...

Jeśli się kogoś kocha, nie skrzywdzi się tej osoby... Jeśli się kogoś kocha, nie zdradzi się tej osoby... Jeśli się kogoś kocha, jest się gotów oddać za nią życie...
Za kogo on by je teraz oddał? Kogo on teraz kocha?
Tą osobą jest... Aneta.
*
Przepraszam, że tak długo mnie nie było ;) Wrzucam szybki i krótki ( ;( ) rozdział, który jest już jednym z ostatnich... Chociaż sama nie wiem ile ich będzie :D 
Jak myślicie, jakie będzie zakończenie? ;> Mogę jedynie dodać, że trochę się pokomplikuje :D Znacznie bardziej niż teraz... :D

22 lutego 2013

16. A Message


Ostatni mecz na wyjeździe podczas fazy zasadniczej. Za tydzień jeszcze jeden i play-offy. Zamiast skupić się na swojej pracy, to on skupia się na Klarze.
Setki pytań przewijały się przez jego myśli: "Czemu nie oddzwoniła?", "Czemu chociażby nie odpisała?", "Mam jeszcze jakieś szanse, żeby to naprawić?". 
Kurek, jesteś idiotą - myślał. - Jesteś skończonym kretynem, który jedyne co potrafi to pieprzyć życie innych i swoje. Nie zadzwoniła, nie napisała... Nie miała po co. Zniszczyłeś to, o co tak długo się starałeś. Jesteś zwykły chujem.
Komórka Bartka rozdzwoniła się. Z głośników telefonu zaczęły rozbrzmiewać pierwsze nuty piosenki, specjalnie ustawionej dla tej osoby. Chłopak przełknął głośno ślinę i niepewnie nacisnął zieloną słuchawkę. Przystawił komórkę do ucha, jednak z jego gardła nie wydobył się żaden odgłos. Najzwyczajniej w świecie bał się odezwać.
- Słuchaj, nie wiem co zrobiłeś, ale Klara nic nie wie - usłyszał strasznie stanowczy męski głos. - Niech tak lepiej zostanie - dodał mężczyzna po drugiej stronie.
- To nie będzie oszustwo wobec niej? - zapytał nieśmiało siatkarz, jeszcze raz przełykając głośno ślinę.
- Będzie geniuszu... - po sposobie w jakim mówił, można było wnioskować, że chyba nie przepada za sportowcem.
- Nie chcę jej oszukiwać...
- Słuchaj no nadęty buraku! Klara jest w ciebie wpatrzona jak w obrazek, świata poza tobą nie widzi! A z twojego sms-a wnioskuję, że ci na niej też zależy, więc... - zawiesił się przez chwilę. Jakby to co za moment powie nie chciało mu przejść przez gardło. - Więc masz kolejną szansę. Nie zmarnuj jej.
Kurek chciał jeszcze coś powiedzieć, ale jego rozmówca rozłączył się. 
Przez jego głowę zaczęły przelatywać nowe pytania, ale jedno najbardziej zaczęło go zastanawiać: "Skoro nie jest na mnie zła, to czemu jej tutaj nie ma?".

Siedział w domu i odpoczywał. Najzwyczajniej w świecie odpoczywał. W sobotę wygrali z Olsztynem, a do domu wrócili późno w nocy, praktycznie wczesnym rankiem. 
Była pora obiadowa, więc leniwie wstał z kanapy i poszedł coś upichcić. Zazwyczaj jadł na mieście razem z Klarą, ale ona była chora, a on wycieńczony. Wyjął z jednej z szafek czajnik, nalał do niego wody i ustawił na gazie. Z innej szafki wyjął jedno opakowanie zupki chińskiej. W końcu zdrowa żywność to podstawa!
Zaskoczył go dzwonek do drzwi. Nie wiedział kto to może być. Zostawił gotującą się wodę na piecu i poszedł otworzyć. Przed jego mieszkaniem stała rudowłosa dziewczyna. Ta sama, którą kilka dni wcześniej "przeleciał" w męskiej toalecie w jednym z bełchatowskich klubów... na urodzinach jego ukochanej.
- Cześć - powiedziała nieśmiało, spuszczając przy tym głowę. - Musimy pogadać - wyznała nadal patrząc w czubki swoich butów.
- Nie mamy o czym. Oboje zdajemy sobie sprawę, że zrobiliśmy źle - oschły ton siatkarza nie zachęcił dziewczyny do dalszego działania, wręcz przeciwnie.
- Mogę wejść? - Aneta w końcu podniosła wzrok, wymownie poruszając głową w kierunku mieszkania sportowca. Ten niechętnie przepuścił ją w drzwiach, zamykając je za sobą. - Całkiem tutaj przytulnie - rudowłosa próbowała rozluźnić tę wrogą atmosferę, jaka między nimi panowała.
- Dziękuję, napijesz się czegoś? - chyba jej się to udało.
- Nie, dzięki - na twarzy pani fotograf pojawił się delikatny uśmieszek.
- To o czym chciałaś rozmawiać? - zapytał Kurek, opierając się plecami o blat w kuchni.
- Bo widzisz.... - próbowała zacząć dziewczyna. - Chodzi o to, że...
- Powiedz prosto z mostu - zachęcił ją Bartek.
- Ja nie żałuję.
- Czego? - na twarzy chłopaka oprócz zdziwienia pojawił się też uśmieszek zdenerwowania.
- Tego, że się z tobą przespałam - w mieszku zapadła cisza. Żadne z nich nie chciało nic powiedzieć, bało się. Jedno tępo patrzyło w drugie. W końcu dziewczyna zrobiła kilka kroków w przód. Była wyższa od Klary, więc kiedy stanęła naprzeciw Bartka, sięgała mu czubkiem głowy do ramienia. Przybliżyła swoją twarz do twarzy siatkarza na niebezpiecznie bliską odległość. - Nie wiem czemu tak jest, po prostu... Od tamtego czasu myślę tylko o tobie i... i nie mogę przestać - ostatnie słowa wyszeptała. Zamknęła oczy i delikatnie musnęła usta sportowca. 
Trwało to krótko, a jednak obudziło w chłopaku jakieś uczucia i emocje. Znów poczuł to samo, co na dyskotece. Nie wiedział co się z nim działo, czemu nie może opanować tych uczuć, tych emocji, a co najważniejsze... Czemu nie może się powstrzymać. 
Objął twarz dziewczyny dłońmi i popatrzył prosto w jej oczy. Trwało to mniej niż dziesięć sekund.
Zamknął swoje oczy i zachłannie wbił się w usta rudowłosej. Teraz żadnym wytłumaczeniem był wypity alkohol. Teraz po prostu nie miał wytłumaczenia.
Dziewczyna zarzuciła mu ręce na ramiona i namiętnie zaczęła oddawać pocałunki. Między nimi nie było miłości, a jedynie pożądanie. Nie tracąc ani chwili udali się do sypialni, gubiąc po drodze swoje ubranie.
Woda gotująca się w czajniku nie była w stanie zagłuszyć jęków rozkoszy...

Nie skomentuję tego co jest napisane powyżej -,- Pozostawię to Wam

PS Ostatnie zdanie - za namową kuzynki <3

15 lutego 2013

15. See You Soon


Głośna muzyka, światła rażące po oczach i ludzie, którzy wywijają na parkiecie, bądź piją przy barze lub przy stolikach. Jednym słowem impreza w szybkim tempie zaczyna się rozkręcać.
Przy jednym ze stolików w loży dla vipów siedziała niewielka grupka ludzi, co rusz popijająca zamówione przez nich drinki.
- Blondynki są zajebiste - zabrał głos lekko już wstawiony Bartek, po czym bezkarnie wbił się w usta studentki. Całował Klarę zachłannie, nie zważając na gapiących się towarzyszy.
- Blondynki są fajne, owszem, ale to szatynki są najlepsze - swoje zdanie dołożył Michał Bąkiewicz i upił łyk napoju, który stał przed nim.
- To miłe Bartusiu, że chcesz mi się podlizać - dodała Klara, kiedy siatkarz w końcu oderwał się od niej - ale rude są kurewsko seksowne - skwitowała, zerkając w stronę swojej rudowłosej koleżanki. - I dzikie.
- Naprawdę? - znowu głos zabrał chłopak dziewczyny.
- Wiem, że też tak myślisz - zadziorny uśmieszek zagościł na twarzy blondynki. - Kiedyś byłam ruda! - upiła łyk swojego drinka. - Pamiętasz Seba? Jak Aśka farbnęła się na blond, kiedy jechaliśmy na wakacje do Murzasichle.
(Aśka - "bezmózga kłótliwa dziwka")
- Byłaś głupiutka - podsumował tamtejsze wyczyny Klary najtrzeźwiejszy człowiek w towarzystwie. 
- Byłam cholernie seksowna - znowu wypiła trochę napoju trzymanego w dłoni.
- To czemu teraz nie jesteś ruda? - zaciekawiła się Aneta, rudowłosa koleżanka Klary z czasów licealnych.
- Nie wiem. Nie pamiętam. A ty Sebuś pamiętasz? - zwróciła się do przyjaciela popijającego sok pomarańczowy.
- Twierdziłaś, że lepiej ci w blondzie - odpowiedział beznamiętnie i wypił resztę zawartości szklanki. - Klara, może chodźmy do domu, co?
- Zaraz pójdziemy - rzuciła obojętnie w stronę studenta psychologii i... kichnęła.
- Sebastian ma racje, powinnaś iść do domu - dorzucił swoje cztery grosze Bartek, który niefortunnie próbował wstać z miejsca. - Odprowadzę cię.
-  Nie! Zostańcie i świętujcie moje urodziny. Ja pójdę z... Sebusiem - zarzuciła swoje ręce na szyję chłopaka. - Prowadź mój przyjacielu!

Kiedy rudowłosa piękność zaproponowała mu taniec, pomyślał: "Czemu nie?" i momentalnie powędrował za dziewczyną na parkiet. 
Ciało, głos, ruchy... To wszystko sprawiało go o zawrót głowy. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Zresztą, kto w ogóle mógł?! 
- Nieźle wywijasz - ponętny głos klubowej pani fotograf tuż przy jego uchu przyprawiał go o dreszcze. Na całym ciele.
Nie wiedział, co nim kierowało. Może był to alkohol, a może coś innego... Zachłannie wbił się w jej usta i ruchem dłoni przyciągnął bliżej siebie. Ta nie pozostała mu dłużna. Dziewczyna zarzuciła ręce na szyję siatkarza, a nogi oplotła wokół jego bioder. Momentalnie przycisnął ją do ściany, zbliżając się do niej jeszcze bliżej i dłonią zaczął jeździć po jej udzie. 
- Lepiej chodź stąd - wydyszała rudowłosa, kiedy siatkarz zajął się całowaniem jej szyi. Postawiła nogi na ziemi i chwyciła sportowca za ręka, by zaprowadzić go do toalety...

- Bartek! Aneta! Co wy do kurwy nędzy robiliście?! - paniczny głos Kłos rozniósł się po pomieszczeniu.
- A co mogli kurwa w kiblu robić?! -  teraz to Bąkiewicz zabrał głos. 
- Niedobrze! Niedobrze! Co robimy?!
- Zabierzmy ich do domu. Aha... Karol...
- Tak?
- Nie mów nic Klarze...

- Masz - powiedział Sebastian, podając talerz z kanapkami blondynce.
Dziewczyna nie wzięła go od chłopaka. Wciąż leżała skulona między kiblem a umywalkom na środku łazienki. 
- Nie chce - rzuciła tylko zachrypniętym głosem.
- Musisz coś zjeść.
- Nie muszę.
- To tak nie działa kochana - Sebastian położył talerz z kanapkami tuż przed nosem dziewczyny i wyszedł z pomieszczenia. W tym samym momencie telefon dziewczyny dał o sobie znać.
- Zobaczysz? - ledwo co wypowiedziała, bo już kolejna fala wymiotów przeszła jej przez gardło.
Wielebski pokręcił tylko głową z całkowitą rezygnacją i sięgnął komórkę Klary. 
Wiadomość od: Bartek
' Przepraszam, naprawdę przepraszam. Ja nie wiedziałem co robię. '
*
Korzystając z okazji wrzucam rozdział 15. Następny... za kawał czasu. ;)
Nie mam nic do powiedzenia na temat tego co powyżej napisałam, oprócz tego, że nie mam już pomysłów co będzie się działo przed samiutkim końcem opowiadania -,-

PS Czyżbym miała rację? :D Patrzycie na Bartka (w tym opowiadaniu) inaczej? ;> 

8 lutego 2013

14. Need You Now


Mimo wyjątkowego dnia, pogoda dzisiaj nie dopisywała. Po wczorajszym ociepleniu na dworze panowała istna chlapa, a od siódmej rano zaczął padać bonus - obfity śnieg z deszczem.
- Viel Glück zum Geburtstag - po mieszkaniu rozległy się niemieckie życzenia urodzinowe. 
Tylko kilka razy w roku przychodzi taki moment, kiedy ludzie bez zastanowienia podsumowują swoje życie. Jednym z tych dni są właśnie urodziny.
Klara siedziała z podkurczonymi nogami na jednym z parapetów, wyglądając przez szybę ludzi, którzy od czasu do czasu szli tą cichą ulicą. Myślała nad swoim, jak twierdziła, nieudanym życiem. 
Jej rodzice od 12 lat nie żyją. Wychowywała ją ciotka, która też nie żyje, tyle że od 4 lat. Ma tylko jednego prawdziwego przyjaciela, z którym jest pokłócona. Jej związek to typowa dziecinada, a głównym źródłem zarobków jest praca w radiu - raz na tydzień. Teoretycznie - nie tak źle, w rzeczywistości - koszmarnie. Jedynie seks jest dobry. 
Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk dzwonka do telefonu. Z głośników komórki wydobyły się pierwsze nuty "On The Floor" Jennifer Lopez. Blondynka wzdrygnęła się i szybko zeszła z parapetu. Sięgnęła telefon, spojrzała na jego wyświetlacz i... zamarła. 
Na ekranie widniało nazwisko jej najlepszego przyjaciela. Tego, którego pod wpływem emocji spławiła tydzień temu i tego, z którym nie rozmawiała od tamtego czasu. 
Nie myśląc wiele, nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Halo? - dziewczyna starała się wypaść jak najbardziej naturalnie, ale niestety z marnym skutkiem. W jej głosie dało się wyczuć zaskoczenie, szczęście, nadzieję.
- Cześć - przed oczami miała obraz delikatnie uśmiechającego się Sebastiana. Wiedziała, że tęsknił za nią tak samo mocno, jak ona za nim. - Jesteś może teraz w domu?
- Jesteś może teraz w Bełchatowie? - z ust Klary zabrzmiało to raczej jak stwierdzenie, aniżeli pytanie. Oboje uwielbiali te zabawy.
- Jesteś może tak łaskawa, żeby otworzyć mi drzwi?
- Jesteś może tak łaskawy, aby przekręcić swoje klucze? - każde słowo wypowiadała z coraz większym uśmiechem na twarzy, a kiedy skończyła już mówić, wyczuła taki sam uśmiech u Sebastiana. 
W mieszkaniu nastąpiła cisza, a chwilę później drzwi wejściowe zaskrzypiały, dając znak, że zostały właśnie otwarte. Kolejna chwila ciszy i trzykrotny odgłos butów uderzających o drewnianą podłogę. 
- Jeżeli zabrudziłeś moją podłogę, to...
- To już jestem martwy - kolejna zabawa, którą kochali - dokańczanie zdań.
W oczach dziewczyny dało się  ujrzeć iskierki szczęścia. Rzuciła telefon na swoje łóżko, nawet się nie rozłączając i wybiegła z pokoju. 
Boso i w cienkiej pidżamie obwiesiła ręce wokół jego szyi. Przez otwarte drzwi wlatywało do mieszkania zimne powietrze, a przy mocniejszym podmuchu wiatru również i deszcze ze śniegiem. 
- Przepraszam - szepnęła Klara, tuż po tym pociągając nosem. Płakała, ale raczej nie ze smutku, tyle, że ze szczęścia.
- Nie masz za co. To ja powinienem cię przeprosić.
- Nie masz za co - znów szepnęła, a na twarzy obojga pojawił się delikatny uśmieszek.
- Gamoniu, raczysz mi powiedzieć, dlaczego jeszcze nie jesteś ubrana? - zapytał Wielebski, wyciągając klucze z drzwi, które po chwili trzasnęły. - Będziesz chora!
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, bo przyszły psycholog podniósł ją i przerzucił przez ramię, na co Klara jedynie pisnęła z zaskoczenia. Chłopak postawił ją w sypialni studentki, tuż przy jej łóżku, na którym moment później już siedziała.
- Dziś jest twój wyjątkowy dzień. W końcu niecodziennie kończy się 22 lata! - powiedział, jednocześnie szperając w swojej torbie - identycznej jak Klary. 
Kupili je podczas wakacji w Tatrach, na które pojechali z dobre 10 lat temu. Wtedy uważali je za najgorsze wakacje w życiu przez kuzynkę Sebastiana. Powiązania rodzinne nie mają tutaj najmniejszego znaczenia - oboje nazwali by ją, nawet teraz, bezmózgą kłamliwą dziwką. Po tylu latach to są jedne z ich najlepszych wspomnień.
- No co ty nie powiesz... - blondynka teatralnie wywróciła oczami. 
- Dlatego - zaczął chłopak, zupełnie ignorując wcześniejsze słowa dziewczyny - mam dla ciebie prezent. - W końcu wyciągnął niewielkie pudełko owinięte wstążką. - Hepi birtsdej qwa tu ju! - zawył, wręczając  prezent blondynce i wyszczerzył się w jej stronę.
- Wiesz, że nie musiałeś...
- Wiem, ale chciałem.

- Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! - wrzeszczeli wszyscy siatkarze z Bełchatowa. Najgłośniej darł się nie kto inny jak Bartosz Kurek, który dodatkowo gestykulował rękoma, wybitnie udając dyrygenta. - Jeszcze raz! Jeszcze raz! Niech żyje, żyje nam! NIECH ŻYJE NAM! - po hali rozniosły się gromkie brawa i okrzyki niczym z dziczy, a przez drzwi wszedł prezes, niosąc w dłoniach tort. 
Wraz z rozwojem akcji na twarzy blondynki pojawiało się coraz większe zaskoczenie, któremu towarzyszył też szeroki uśmiech. 
- To naprawdę jest bardzo miłe, ale wcale nie musieliście - powiedziała, kiedy tort znajdował się tuż pod jej nosem. - O nie, jest odpowiednia ilość świeczek!
- No pewnie - dopowiedział Bartek, jako jedyny spośród wszystkich zgromadzonych tłumiąc w sobie śmiech. Objął ramieniem dziewczynę i cmoknął ją w polik. - Sama zdmuchniesz, czy mam ci pomóc? - znacząco poruszył brwiami.
- Ty chyba raczej cały byś opluł i zagarnął dla siebie - odpowiedziała studentka, kątek oka zerkając w stronę siatkarza. Ten uśmiechnął się łobuzersko i przymrużył oczy. Klara nabrała powietrza do ust i już miała dmuchnąć prosto w świeczki, kiedy Bartek uprzedził ją w tym ruchu. Cała sala zaniosła się śmiechem włącznie z samym winowajcą. Klara zrobiła urażoną minę i skrzyżowała dłonie na piersiach na znak swojego udawanego oburzenia. - Ej! To nie fair! To moje urodziny! - dodała, robiąc jeszcze bardziej naburmuszoną minę. Jedno trzeba było jej przyznać - aktorką była znakomitą. 
- Nie trzeba było się tak guzdrać - skwitował sportowiec i sięgnął papierowe talerzyki leżące na stoliku tuż obok nich. 
W tym samym czasie blondynka zaczęła kroić okrągły tort, a kawałki ciasta wkładała na talerzyki, które podkładał jej Bartek.
- Proszę - powiedział chłopak, podając talerzyk studentce. Dziewczyna spojrzała na tort, później na chłopaka i znów na tort. Do głowy przyszedł jej pewien złowieszczy pomysł, który postanowiła zrealizować jako zemstę za świeczki. Zapytała, czy może spełnić jedno z jej marzeń, na co wszyscy zareagowali entuzjazmem. - Jakie marzenie? - zaciekawił się siatkarz.
- Takie - uśmiechnęła się złowieszczo i chwyciła w dłoń skrawek ciasta ze swojego talerza, który rozsmarowała na całej twarzy sportowca. Ten stał zszokowany przez krótką chwilę, póki cała sala choć trochę się nie uspokoiła. - To za świeczki! A jeżeli mi oddasz to... to... to...
- To co? - zapytał, chytrze się uśmiechając.
- Nawet o tym nie myśl! Bartek! Proszę! - błagalny głos Klary nie zdołał przekonać chłopaka.
Na twarzy dziewczyny gościł już nie tylko uśmiech, ale również przepyszny tort z brzoskwiniami.
*
Korzystając z mojej choroby wrzucam rozdział 14. ;D 

Powoli, ale bardzo powoli zaczynam pisać rozdziały do przodu i mogę szczerze powiedzieć, że to jest jeden z ostatnich fragmentów w opowiadaniu, kiedy na Bartosza K. będziecie patrzeć tak jak patrzycie teraz. Nie zdradzę więcej, może się domyślacie, ale ja nic nie powiem ;P Dowiecie się już w następnym rozdziale! :D

4 lutego 2013

The Versatile Blogger Award

Dostałam nominację od agula~995, której się naprawdę nie spodziewałam i za którą niezmiernie dziękuję ;)

A o co chodzi w tej zabawie? ;>

1) Wklejamy logo nagrody u siebie na blogu


2) Opowiadamy trochę o sobie - ujawniamy 7 faktów o sobie ;D

1. Moim ulubionym przedmiotem w szkole jest matematyka ;P
2. Mam wielkiego fioła na punkcie sportu, a szczególnie siatkówki :D
3. Moją ulubioną grą jest FIFA13 xDD
4. Mam wspaniałą kuzynką, którą traktuję jak siostrę i której ostatnio złamał mały palec (to z miłości :D)
5. Nie umiem gotować -,-
6. Ponoć jestem agresywna, ale ja w to nie wierzę, bo jestem strasznym leniem i nie chce mi się nigdzie ruszać :D
7. Moim ulubionym daniem są pyry z gzikiem (mmmm! uwielbiam! :D)

3) Nominujemy 10 blogów, które naszym zdaniem zasługują na owe wyróżnienie :D


4) Dziękujemy za nominacje osobie, która nas nominowała na jej blogu ;P

5) Informujemy nominowane przez nas osoby o nominacji :D 

31 stycznia 2013

13. Echo


- Kochana Klaro. To może cię zszokować, ale wtedy, tamtego styczniowego dnia, kiedy się spotkaliśmy, nie widziałem cię po raz pierwszy w życiu. Zdecydowanie nie. Może zacznę od początku... Miałem niespełna 20 lat, kiedy przeszedłem do Skry. To była dla mnie wielka szansa, aby nauczyć się czegoś nowego i zostać jednym z najlepszych graczy w Polsce, a nawet na świecie. Podpisując kontrakt, dobrze wiedziałem, że nie będę dużo grał. I faktycznie większość czasu spędziłem na ławce. Miałem wtedy dużo czasu, żeby pooglądać różnorakie zachowanie kibiców. Niektórzy rozbawiali mnie nawet do łez, ale byłem wtedy jeszcze takim dzieckiem i nie wiedziałem do końca co to znaczy prawdziwe wsparcie kibiców. Teraz już wiem. Pamiętam, że tamtego dnia padało niesamowicie i większość ludzi na trybunach miała mokre włosy, a niektórzy nawet i ubrania. Mięliśmy grać z jednym z polskich zespołów. Do tej pory nie mogę sobie przypomnieć z kim graliśmy. Na rozgrzewce przedmeczowej odbijaliśmy piłkę. Wiadomo - odbicia palcami, dołem, ataki. Nic trudnego. W końcu to była rozgrzewka. W pewnym momencie piłka wyleciała nam gdzieś za mnie. Oczywiście pobiegłem za nią aż do stolika sędziowskiego. Schyliłem się po nią i wtedy usłyszałem śmiech. Słodki, szczery śmiech. Podniosłem wzrok, by odnaleźć jego właściciela. Właśnie w tym momencie zobaczyłem ciebie - miałaś nie więcej niż 19 lat i blond włosy upięte gumką do włosów po swojej prawej stronie. Stałaś w kilkuosobowej grupce, przytulona do jakiegoś chłopaka. Blondyn, mniej więcej w twoim wieku, pół głowy wyższy od ciebie. Ty się tak uroczo śmiałaś, a on miał minę jakby chciał kogoś zabić. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Miłość od pierwszego wejrzenia? Raczej głupkowate zauroczenie. Na ziemie sprowadził mnie kolega, z którym odbijałem tę piłkę. Go też nie pamiętam. Później przez cały czas szukałem ciebie na trybunach, ale nigdzie nie mogłem znaleźć. Tak minął mi cały mecz - na znalezieniu pewnej ślicznej blondynki o niebywałym uśmiechu, której i tak nie znalazłem. Ostatnia akcja. Ostatni gwizdek i wrzawa na trybunach. To takie mało profesjonalne, gdy gra się w jednym z najlepszych klubów w Polsce, a nawet i na świecie, a nie zna się wyniku spotkania, w którym teoretycznie brało się udział. Próbowałem cię odnaleźć wśród tłumów kibiców pchających się  po autografy, ale nigdzie cię nie było. Przepadłaś. Nie miałem już pomysłu, gdzie mogłabyś być. Zrezygnowany ruszyłem w stronę szatni i wtedy... Wtedy cię zobaczyłem. Siedziałaś na jednym z krzesełek, gdzieś na górze i z opuszczoną głową patrzyłaś w ekran swojego telefonu, który trzymałaś w dłoniach. Uniosłaś wzrok dopiero wtedy, gdy podszedł do ciebie tamten blondyn, do którego się tak tuliłaś. Szepnął ci coś do ucha, a ty uśmiechnęłaś się  pod nosem. Po chwili schowałaś telefon do torebki przewieszonej przez twoje ramie i odpowiedziałaś coś chłopakowi, który złożył delikatny pocałunek na twoich malinowych ustach. Wstałaś, ubrałaś się i odeszłaś. Tak po prostu odeszłaś. Przez kolejne dni nie potrafiłem o tobie zapomnieć, cały czas w głowie mając w głowie twój uśmiech. Byłem zły, a nawet wściekły na siebie, że nie podszedłem do ciebie. Mijały tygodnie, później miesiące, a ja w głowie wciąż miałem ciebie. W końcu postanowiłem, że dam sobie spokój. Próbowałem ułożyć sobie życie, nie myśląc o tobie. Zacząłem spotykać się z różnymi kobietami, ale jakoś z żadną nie mogłem wytrzymać dłużej niż kilka godzin. Dopiero później zrozumiałem dlaczego - w podświadomości szukałem dziewczyny, która była posiadaczką tego cudownego uśmiechu. Znów zacząłem cię szukać w takcie każdego meczu, a nawet przed i po. Nieważne wtedy było, czy gramy u siebie, czy na wyjeździe. Ważne było, abym cię odnalazł. Nie udało mi się to. Dokładnie siedem miesięcy odkąd cię ujrzałem, odpuściłem po całości. Udało mi się zapomnieć. Całkowicie. Minęło już sporo czasu - trzy i pół roku. Śpieszyłem się na trening, ale coś mnie zatrzymało. Tym czymś byłaś ty. Zbierałaś kartki, które rozsypały się pod wpływem naszego zderzenia. Bez zastanowienia schyliłem się i pomogłem ci, a ty... ty spojrzałaś na mnie i uśmiechnęłaś się. Serce zaczęło mi być szybciej, a kiedy jeszcze się do mnie odezwałaś - stanęło. Zdążyłem się opanować i coś powiedziałem, a ty mi odpowiedziałaś. Byłem taki szczęśliwy! Znów nie mogłem przestać o tobie myśleć. Na mojej twarzy cały czas gościł szeroki uśmiech. Nie myślałem o tym, że nadal nie wiem jak się nazywasz, i że najprawdopodobniej już cię nigdy więcej nie zobaczę. Cieszyłem się, że cię zobaczyłem. Potem szczęśliwy chciałem wrócić do domu, ale znów mieliśmy stłuczkę. Znów mogłem cię zobaczyć. Znów mogłem usłyszeć twój głos. A później... później było coraz lepiej. Jednak kiedy zobaczyłem cię z tym Sebastianem coś ścisnęło mnie w sercu. Jakbym ciebie tracił. Nie mogłem na to pozwolić, dlatego kiedy znajomy podpowiedział mi, że mam walczyć, nie zawahałem się. Nie chciałem niszczyć ci wtedy związku, jeżeli w nim tkwiłaś. Chciałem sprawdzić, czy mogłabyś się we mnie zakochać. Po tych wszystkich tygodniach spędzonych razem z tobą i wcześniejszym szukaniu, zdałem sobie nie dawno sprawę, że... Kocham cię panno Raczyńska. Tak po prostu kocham cię.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że ja nie należę do grona dziewczyn, które słowa "kocham cię" traktują na równi z "lubię torty". Dla mnie to jest cholernie ważne wyznanie - ciszę panującą między nimi przerwał głos blondynki.
- Wiem i powtórzę do po raz trzeci. Kocham cię Klaro Raczyńska.
*
No to witam Was gorąco! :D Trochę mnie tu nie było, ale mam wytłumaczenie! ;P Mój laptop "troszeczkę" szwankuje i cudem udało mi się wrzucić ten rozdział. -,- Niczego nie obiecuję, ale następny rozdział przewiduję od dwóch do pięciu (!) tygodni. ;( 
Wasze blogi oczywiście będę starała się czytać na bieżącą, jednak nie obiecuję, że je skomentuje. Wybaczcie :(

19 stycznia 2013

12. Your Song


- Minął już ponad tydzień!! Klara, nie rozumiesz co to znaczy?! Jemu zależy tylko na seksie!! - usłyszała w słuchawce głos swojego przyjaciela. Doskonale wiedziała, że nie przepadał za jej... "chłopakiem". Twierdził, że strasznie gwiazdorzy, że nie traktuje niczego prócz siatkówki poważnie, że tylko traci czas angażując się w ten pseudo-związek z nim...
- A może potrzebuje czasu, żeby się otworzyć?
- Nie broń go - rzucił surowym tonem.
- Wcale go nie bronię! - blondynka próbowała się bronić.
- Klara, proszę cię, daruj sobie. Zbyt dobrze cię znam.
- W takim razie co proponujesz? - zapytała zrezygnowana dziewczyna. W głębi duszy miała nadzieję, że Sebastian zaakceptuje jakoś Bartka, a nie cały czas będzie jej wmawiał, że ma z nim skończyć. 
- Powiedz mu, że nie chcesz tracić czasu na takiego bałwana jak on i odejdź - odpowiedział Sebastian dużo milszym i spokojniejszym tonem. 
- Wiesz co? - teraz to studentka traciła cierpliwość.
- Co? 
- Miałeś mi pomóc, a ty... Wypchaj się - dziewczyna nacisnęła czerwoną słuchawkę, niezbyt miło kończąc rozmowę ze swoim przyjacielem.
Była zła na Sebastiana, który tylko próbował zniszczyć jej związek. Fakt, może nie był on idealny, ale to od razu nie oznacza, że trzeba go zakończyć. Uważała, że takie podejście posiadają ludzie rozpieszczeni. Tacy, którzy, żeby coś dostać nie muszą na to zapracować. Tacy, którzy pozbywają się danych rzeczy, gdy ta im się znudzi. Tacy, którzy, żeby zagłuszyć swoje wewnętrzne emocje kupują sobie jakiś bezużyteczny gadżet.
Dziwiło ją takie podejście Sebastiana. W końcu jego mama zawsze im powtarzała: "Kiedy coś się popsuło trzeba spróbować to naprawić, a nie wyrzucać do kosza".
Blondynka na początku rozumiała te słowa dosłownie i naprawiała tylko przedmioty. Czasami Sebastian wypominał jej jak przez dwa tygodnie chodziła z jednym butem całkowicie owiniętym taśmą klejącą. Powód? Odklejona podeszwa.
Dopiero w gimnazjum zrozumiała potajemny przekaz tych słów. Zaczęła stosować się do tego w życiu codziennym. Tak pozostało do dziś.

W duchu dziękował Klarze, że akurat dzisiejszego dnia poprosiła go, aby podwiózł ją do pracy. Nawrocki zafundował im tak ciężki trening na siłowni, że pieszo do domu by nie wrócił.
W drodze powrotnej zdążył jeszcze zamówić bukiet róż dla blondynki, które jej wręczy, kiedy będzie odwozić dziewczynę do domu. Kupił też butelkę whisky specjalnie dla trenera, żeby go udobruchać. Miał nadzieję, że w ten sposób pozwoli on wyjść dzisiaj wieczorem zarówno jemu jak i Klarze.
Wykończony dzisiejszym treningiem leniwie spakował swoją torbę. Ustawił ją przy drzwiach wyjściowy, żeby móc potem szybko ją spakować do auta i przeszedł do salonu, gdzie wygodnie usadowił się na swojej kanapie. Odwrócił się do tyłu, by spojrzeć na godzinę. 13:45.
- Naprawdę?! Jaja se ze mnie robisz?! - po mieszkaniu rozległ się wściekły głos siatkarza, który... chyba mówił właśnie do zegara.
Sportowiec wstał z kanapy, na której dopiero co usiadł, poszedł na korytarz, by tam wsunąć na nogi buty, a na siebie zarzucić kurtkę i wyszedł z mieszkania ówcześnie zabierając ze sobą torbę.
Dojechał w niecałe 10 minut. Szybko załatwił sprawę z trenerem, który stwierdził, że ostatnio bardzo się zmienił i to na lepsze. Dodał jeszcze, że nie wie czego lub kogo to sprawka, ale ma nadzieje, że to się nie zmieni. Bartek jedynie uśmiechnął się na te słowa i wyszedł z pokoju.
Zaszył się w swoim samochodzie, gdzie trzymając w dłoniach wielki bukiet kwiatów, oczekiwał blondynki. Po chwili drzwi się otworzyły i na miejscu pasażera zasiadła studentka. Lekko naburmuszona zatrzasnęła drzwi i odwróciła twarz na lewo, by złożyć pocałunek na policzku Bartka, jednak przed jej oczami ukazał się wielki bukiet czerwonych róż.
- Najlepszego z okazji walentynek - powiedział niezwykle uwodzicielsko i skradł delikatnego buziaka Klarze.
- Pamiętałeś jaki dziś dzień? - zdziwiona dziewczyna przyjęła bukiet kwiatów, po czym spojrzała na sportowca zszokowanym wzrokiem.
- No pewnie! Jak mógłbym zapomnieć - odpowiedział siatkarz i skradł kolejnego całusa blondynce. Z uśmiechem na twarzy dopowiedział jeszcze, że już ten wieczór ma zarezerwowany i odpalił swój samochód, ruszając z parkingu hali "Energia".

Tyły w autobusie zajmowane były przez największych luzaków w klubie. Wśród nich po raz pierwszy zasiadła panna Raczyńska, zajmując miejsce na samym końcu pojazdu między cały czas robiącym żarty Winiarskim, a wiecznie spokojnym Możdżonkiem.
- No to panowie... i Kala, macie może karty - zapytał, a dziewczyna razem z Bartkiem i jeszcze kilkoma siatkarzami wybuchli śmiechem.
- To jest Klara, pacanie - odpowiedział Michał W., kiedy wszyscy trochę się uspokoili.
- Ojć! Wybacz - zerknął przepraszająco w stronę blondynki.
- Nie ma sprawy - powiedziała miłym tonem studentka i sięgnęła po swoją torebkę, która walała się gdzieś pod jej nogami. - Ja chyba mam karty - dodała, przeszukując swoją torbę. Sporo miejsca zajmował jej zeszyt formaty A4 z miękką okładką, więc wyjęła go i podała pierwszemu lepszemu chłopakowi. Akurat trafiło na Kurka.
- Co to jest? - zapytał, przekartkowując zeszyt.
- Takie tam... Jak mi się nudzi to piszę sobie w nim jakieś bzdety, albo po prostu rysuje - odpowiedziała beznamiętnie, nadal szukając kart. - Chcesz sobie popisać?
- A masz może długopis? - po autobusie rozległ się głos Bartka, w którym dało się usłyszeć szczyptę nadziei.

Po czasie spędzonym w jednej z bydgoskich pizzerii wybrali się na długi spacer po mieście. Zmęczeni ciągłym chodzeniem, usiedli na jednej z ławek w miejskim parku, gdzie uspokoiwszy śmiech, siatkarz wyjął z kieszeni kurtki kartkę złożoną kilka razy na pół i podał ją dziewczynie.
- Co to jest? - zapytała zupełnie zdziwiona.
- Długo zastanawiałem się co mam zrobić z tobą... z nami. I w autobusie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Gdybym miał ci to powiedzieć osobiście - spękałbym, więc...
- Więc to napisałeś? - na jej słowa sportowiec kiwną twierdząco głową.
- Oooo... To takie słodkie - stwierdziła blondynka i złożyła na ustach chłopaka delikatny pocałunek. Rozłożyła kartkę i już miała zacząć czytać na głos, kiedy uśmiechnęła się nieśmiało pod nosem i spojrzała na olbrzyma. - Ty przeczytaj.
- Na pewno? - zapytał siatkarz, na co dziewczyna szerzej się uśmiechnęła. Siatkarz odchrząknąwszy, zaczął głośno czytać słowa zapisane na kartce. - Kochana Klaro. To może cię zszokować, ale wtedy, tamtego styczniowego dnia, kiedy się spotkaliśmy nie widziałem cię po raz pierwszy w życiu...
*
Witam Was po raz pierwszy tutaj w tym nowym roku! :D Zważywszy na to, że jest już prawie 20 stycznia to trochę czasu minęło ^^ ;]
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu, a ciąg dalszy listu... być może już w przyszłym tygodniu! :D (Nie podam Wam dokładnej daty, dlatego, że piszę na bieżącą i nie wiem jak się wyrobię).

Przepraszam za błędy i zapraszam do komentowania! ;D

PS Zapraszam też Was serdecznie na 2. rozdział na blogu Love's Lookin' Good On You ;)