12 kwietnia 2013

Epilog cz.2

30 czerwca 2018 roku, Warszawa

To zadziwiające jak jedna pieprzona decyzja może zaważyć na twoim szczęściu. Całe twoje przyszłe życie zależy właśnie od tego durnowatego wyboru. Niby zagubionego gdzieś pośród setek, tysięcy, milionów podobnych, a jednak tak ważnego.
A co jeśli wybierzesz źle? Albo jeżeli wcale nie ma dobrego wyboru? Co jeśli teraz masz takie pragnienia, a w przyszłości będziesz miała inne? Co jeśli myślisz, że kogoś kochasz, a jest to nieprawdą? Co jeśli decydujesz też o szczęściu innych?
Wpadłam między młot a kowadło. Byłam niczym małe dziecko, które ma wybrać dla siebie i swoich kolegów z dwóch ulubionych smaków wszystkich lodów tylko jeden. Tyle, że moja decyzja miała znacznie poważniejsze skutki.
- Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek  małżeński? - pyta kapłan, tym samym sprowadzając mnie na ziemię.
- Chcemy - odpowiadamy chórem.
Mój przyszły mąż posyła mi uśmiech, a szczęście wręcz bije od niego na odległość. Ja aż tak bardzo się tym nie przejmuję. Nie to, że nie jestem pewna tego, co robię, ale po prostu cały czas zastanawiam się, co by było gdyby...
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej woli aż do końca życia?
- Chcemy.
Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
- Chcemy.
Wszyscy goście zaproszeni na nasz ślub zaczynają śpiewać hymn do Ducha Świętego. My podajemy sobie dłonie, które kapłan przewiązuje stułą. Następuje kulminacyjny moment ceremonii. Ten, który jeszcze kilka lat wcześniej wyobrażałam sobie zupełnie inaczej.
- Ja B... - zaczął pan młody, a ja poczułam ciepło w sercu. Czy to możliwe, żebym teraz upewniła się w swoim wyborze? - Biorę sobie Ciebie Klaro za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
Tak. Wydaję mi się, że to moje odczucia mówią wszystko. Nic dodać, nic ująć.
- Ja Klara - teraz to ja mówię, choć z trudem, bo łzy, które zaczęły płynąć po moich policzkach i ściśnięte gardło przez nie, skutecznie mi to uniemożliwiają. - Biorę sobie Ciebie B... za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
Ksiądz coś tam jeszcze mówi, ale ja tego nie słyszę, bo wpatruję się w oczy już teraz mojego męża. Cały świat przestał dla mnie istnieć. Uśmiecham się do niego słodko i wracam duchem z powrotem przed ołtarz, kiedy chłopak chce nałożyć mi obrączkę na palec.
- Żono przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - mówi, wsuwając mi pierścionek.
- Mężu przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - teraz to ja zabieram głos i czynię to samo, co wcześniej zrobił już mój mąż.
Czy jestem szczęśliwa? Chyba tak. Czy Majka jest szczęśliwa?
Spoglądam w jej stronę i widzę jak uradowana siedzi między Sebastianem a jego narzeczoną Anią. Śmieje się, szczerzy i podskakuje, nie mogąc usiedzieć w miejscu, a kiedy zauważa, że na nią patrzę macha do mnie.
Nie wiem co dzieje się w jej małej główce, ale jest dla mnie najważniejszą osobą. To ze względu na nią podejmuję większość decyzji. Jej dobro jest u mnie priorytetem.
Znowu spojrzałam na mężczyznę stojącego przede mną. Tak mój kochany, teraz jesteśmy małżeństwem i się mnie nie pozbędziesz, miałam ochotę powiedzieć, ale jedynie uśmiechnęłam się promiennie do niego. On zrobił to samo, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.

Stałam oparta o drewnianą balustradę na werandzie wynajętego przez mojego męża lokalu i patrzyłam na zachodzące słońce, które odbijało się o taflę jeziora. Piękne miejsce na wesele, jednak kilka lat temu wyobrażałam je sobie inaczej.
Chciałam mieć skromny ślub z niewielką liczbą gości. Tylko najbliższa rodzina i przyjaciele, delikatna suknia ślubna bez przesadnej ilości ozdób, impreza w małym miasteczku, najlepiej gdzieś na świeżym powietrzu. Dzisiaj z moich marzeń mam jedynie suknie ślubną i fryzurę.
Z racji mojej pozycji w pracy, a także pozycji mojego męża zaprosiliśmy kilku znanych nie tylko nam, ale i światu osób. Jest mnóstwo kwiatów i balonów, jedzenia i picia i... ogólnie wszystkiego! To nie jest skromny ślub, ale i tak jest cudowny... Lepszego nie mogłabym zaplanować.
Poczułam jak balustrada ugina się  delikatnie pod ciężarem drugiej osoby. Spojrzał w lewo. Obok mnie stał Bartek w czarnym dopasowanym smokingu i spoglądałam na mnie z nieśmiałym uśmiechem i dyszał niespokojnie.
- Przed kim tym razem uciekałeś? - zapytałam, poruszając znacząco brwiami.
Dzisiejszego wieczoru siatkarz był rozchwytywany przez wszystkie kobiety. Kiedy z nimi tańczył zazwyczaj szczerzyły się do niego, żeby najwidoczniej go poderwać, a on za każdym razem przed nimi uciekał.
- Majka - odpowiedział.
Spojrzałam na niego wzrokiem a'la "Chodzi ci o naszą córkę?", na co Bartek zaśmiał się i skinął głową.
- Jest taką żywą dziewczyną, a ma dopiero sześć lat! - załamał ręce.
- Pięć i pół - poprawiłam go, uśmiechając się szerzej.
- Wychowałaś uciążliwego aniołka, któremu nigdy nie brak energii.
- Oj, przepraszam! - odsunęłam się od barierki i podniosłam ręce w geście obronnym. - Zanim poznała ciebie była tylko aniołkiem!
Parsknęliśmy śmiechem. Nasza córka faktycznie posiadała niezliczone pokłady energii, ale na pewno nie po mnie. Ja uwielbiałam spać i leniuchować, a ona wolała pograć w piłkę na dworze z kolegami. Rodzice Bartka już wróżyli jej karierę sportowca.
- Pytała się, czy zabiorę ją na Mistrzostwa Świata - odezwał się po krótkiej chwili, dość niepewnym tonem.
- To fajny pomysł. Mogłabym napisać artykuły i przeprowadzić kilka wywiadów...
- Nawet na własnym weselu myślisz o pracy! - zaśmiał się.
- Oj tam, zaraz o pracy - powiedziałam.
Bartek wbił we mnie wzrok, a jego twarz spoważniała. Patrzył teraz w moje oczy i myślał o czymś...
- Kocham cię - w końcu powiedział, a ja zamarłam.
- Bartek... - nie na moim ślubie, chciałam dodać, ale się powstrzymałam.
Siatkarz doskonale wiedział, co myślę na ten temat. Tyle razy już z nim rozmawiałam...
- Wiem, przepraszam - speszył się i schował twarz w dłoniach, odrywając ode mnie wzrok.
Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu w geście współczucia.
- Ty też na pewno spotkasz odpowiednią osobę i będziesz szczęśliwy - próbowałam jakoś go pocieszyć, niestety z marnym skutkiem.
- Już ją spotkałem, Klaro - odpowiedział, spoglądając na mnie. - Stoi po mojej prawej stronie ubrana w piękną suknię ślubną i z obrączką na palcu, której ja nie mam...
Już miałam coś powiedzieć, kiedy usłyszeliśmy za sobą głos Bruno.
- Kochanie? - powiedział lekko zaniepokojony. Oboje z Bartkiem spojrzeliśmy w jego kierunku. - Zatańczymy? - zapytał i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Pewnie... - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
Kochałam zarówno Bruno, jak i Kurka. Czy to możliwe? Najwidoczniej tak. Jednak musiałam wybrać, co z dalej z moim życiem, co dalej z życiem Majki?
Spędziłam wiele nocy łkając w poduszkę, czy też spacerując po zatłoczonych ulicach Warszawy. Serce podpowiadało mi wtedy, że mam wybrać Bartka, a rozum, że Kamińskiego. I jak tutaj wybrać?
W disneyowskich bajkach księżniczki, czy też ukochane książąt zawsze kierują się głosem serca, ale czy to oznacza, że kiedy posłucha się rozumu, będzie się nieszczęśliwym? Nawet jeżeli się tego kogoś kocha? Bardzo mocno?
Odwróciłam się w stronę siatkarza i posłałam mu lekki uśmiech.
- Na pewno kiedyś spotkasz tę jedyną i nie będę nie ja - odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku mojego męża.
Właśnie, mojego męża. Oby to nie był błąd...

"Wystarczy jeden moment, aby Twoje życie uległo całkowitej zmianie...
Tylko jedna chwila i już nic nie jest takie, jakie było...
Całe życie przewraca się do góry nogami...
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie Ty decydujesz...
Nie od Ciebie zależy czy to, co się stanie jest dobre, czy złe..."

*
Tak jak obiecałam, dodałam w weekend, z czego się niezmiernie cieszę. Mam nadzieję, że nie zbesztacie mnie za zakończenie, ale... takie było planowane od początku, już kiedy narodził się pomysł na tę historię.
Powiem krótko... Zżyłam się z tą historią i zżyłam się z Wami. Pamiętam jak w październiku, listopadzie i grudniu całe swoje wolne dni spędzała, aby napisać coś dla Was. Coś tam z siebie wydusić. Czy wyszło z tego coś pozytywnego? Oceńcie same.
Ja osobiście wybrałabym Bruno. Jak dla mnie Bartek zbyt bardzo skrzywdził Klarę, a ta najzwyczajniej nie potrafiła mu tego wybaczyć. Może bała się, że to się powtórzy? ;> Nie wiem :D

Mam do Was taką jedną prośbę. Chciałabym (i to bardzo), by każda osoba, która czytała to opowiadanie dodała komentarz pod tym postem. Może być anonimowy, nie ma problemu :D
Jeżeli nie wiecie, co napisać, możecie po prostu podzielić się ze mną uwagami... Co Wam się podobało, co nie. Jaki fragment jest Waszym ulubionym... 
Będę Wam bardzo wdzięczna ;)

Zachęcam także do odwiedzania mojego drugiego opowiadania: Love's Lookin' Good On You, na którym niedługo powinna się pojawić nowa notka.

Jeszcze raz dziękuję, że byłyście przez ten cały czas ze mną i mam nadzieję, że spełnicie moją prośbę. 

Żegnam się z Wami na tym blogu ;)
Pozdrawiam, kiwucha

PS Cytat z pierwszego rozdziału, który (o dziwo) bardzo mi się spodobał :D Na tyle, że zmusił mnie do zastanowienia nad życiem. Dziwne, że ja to napisałam o.O

7 kwietnia 2013

Epilog cz.1

Miałam rację! Miałam tę pieprzoną rację! Czy ja zawsze muszę ją mieć?!
Posłusznie szłam za siatkarzem, który grzecznie i kulturalnie poprosił mnie o rozmowę na osobności po skończonym wywiadzie. Nie wiem, dokąd mnie prowadził, ale strasznie długo maszerowaliśmy po tych korytarzach. Do głowy przyszły mi dwa wyjścia: albo się zgubił i nie chce się przyznać, albo chce mnie ukryć w głębi budynku, gdzie nikt mnie nie usłyszy.
- Długo jeszcze będziemy tak szli? Mam trochę rzeczy do zrobienia w domu - przerwałam panującą między nami ciszę, jednak to nie było najlepszym pomysłem. Ton mojego głosy zabrzmiał  niemiło, wręcz wrogo, jakbym mówiła do najgorszego wroga, a czy Bartek faktycznie nim był?
- Jeszcze chwilkę - odpowiedział z tym swoim stoickim spokojem. Aż dziwne, że na boisku taki nie jest. - Ta dziewczynka, która siedziała ci na kolanach podczas meczu - dodał po jakimś czasie, otwierając jedne z drzwi na korytarzu. Ruchem ręki nakazał mi wejść do środka. Przeszyłam go wzrokiem, ale ruszyłam we wskazanym kierunku. - Czyje to dziecko?
- To chyba nie twoja sprawa - parsknęłam, siadając na jednej z ławek w szatni.
Zamknął drzwi na klucz od wewnętrznej strony i odwrócił się przodem do mnie, opierając się plecami o ścianę wyłożoną kafelkami.
- Nie jesteś zbyt uprzejma - zaśmiał się. - Podczas wywiadu byłaś zdecydowanie milsza.
- Wtedy byłam w pracy, teraz w niej nie jestem - założyłam ręce na piersi i czekałam na jego odpowiedź ale się jej nie doczekałam. Stał tylko i z ledwo widocznym uśmiechem na twarzy przypatrywał mi się bacznie. - Zaciągnąłeś mnie tu by na mnie popatrzeć, czy może jednak miałeś inne plany? - mimo złośliwego tonu, uśmieszek nadal malował się na jego twarzy.
- Niewiele się zmieniłaś przez te... - uniósł wzrok do góry.
Typowy gest, kiedy ludzie cofają się w przeszłość.
- Cztery lata - ułatwiłam mu liczenie, w którym nigdy nie był dobry. - Ty za to się zestarzałeś.
- Miłe - zaśmiał się.
- Nikt nie powiedział, że trzeba być miłym, serdecznym, uprzejmym... Szczególnie dla takiej osoby jak ty - odpyskowałam mu, wstając z ławki. - Mógłbyś mnie wypuścić? Jestem oczekiwana gdzie indziej - po tej dyplomatycznej wymówce podeszłam w stronę drzwi, jednak zanim zdążyłam chociażby dotknąć klucza, Bartek złapał mnie za łokieć.
- Nie rozmawialiśmy. Nie dałaś mi wytłumaczyć...
- A co tu jest do tłumaczenia?! - wybuchłam. - Mówiłeś, że mnie kochasz! Zapewniałeś mnie o swojej miłości każdego dnia! Rozumiesz?! KAŻDEGO! I nagle okazuje się, że miałeś panienkę na boku! Wiesz jak ja się wtedy poczułam? Wiesz? - z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej na niego naskakiwałam, a on cały czas milczał. Nie wiedział co powiedzieć? Analizował moje słowa? Możliwe. - Nie wiesz co przeżywałam - wyrwałam rękę z jego uścisku i otworzyłam je.
Już miałam wychodzić na korytarz, kiedy usłyszałam łamiący się głos Kurka.
- Mylisz się...
- Ja się mylę?! Ja?! - dostałam jakiegoś szału. Nie potrafiłam się opanować. Miałam ochotę wygarnąć mu wszystko. Naprawdę wszystko. Nie wiem czemu, ale kiedy mówi tym swoim drżącym głosem pełnym żalu, nadziei i przebaczenia, wpatruję się prosto w jego niebieskie jak ocean oczy, które zaraz napełnią się łzami. - To ty się mylisz. Zmieniłam się i to bardzo - mówię przez zaciśnięte zęby tonem pełnym nienawiści. - Jestem o wiele silniejsza. Z każdym dniem coraz bardziej. Wszystko przez ciebie i przez ten twój... - z moich oczu popłynęła pierwsza łza.
Po jego minie można było stwierdzić, że jest tym zaskoczony. Moimi słowami i zachowaniem...
- Aż tak mnie nienawidzisz? - zapytał z takim bólem w głosie, że aż zaczęłam odczuwać lekkie wyrzuty sumienia, które momentalnie od siebie odrzuciłam. Tłumaczyłam to sobie, że on ich najwidoczniej nie miał, kiedy pieprzył się z tą rudą zdzirą.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak... - łzy zaczęły lecieć ciurkiem z moich oczu, a szczęka boleć od tego ciągłego ucisku. - Na dodatek z każdym dniem coraz bardziej.
W mojej głowie narodził się dylemat. Powiedzieć mu o Mai, czy nie? Do tej pory zarówno ja jak i on świetnie sobie radziliśmy. Bartek skupiał się tylko na karierze sportowej, żyjąc z pełną nieświadomością, że posiada potomka, a rozwijałam się dziennikarsko, dodatkowo wychowując moją kruszynkę.
- Minęły cztery lata, Klara. Przez ten cały czas nie potrafiłaś mi wybaczyć - zranionym wzrokiem cały czas patrzył na mnie.
- Wybaczyć?! - zaskoczył mnie, co dało się wyczuć w moim głosie. - Niby jak miałam ci wybaczyć, kiedy każdego dnia patrzę jak twoja córka staje się coraz bardziej podobna do osoby, która tak mnie zraniła - powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.
No to wszystko się wydało...
Szok. Tak jednym słowem można by opisać reakcję siatkarza. Krew momentalnie odpłynęła z jego twarzy, przez stał się blady jak ściana. Oczy otworzyły się szerzej, a on sam przytrzymał się dłonią o ścianę. Chyba zrobiło mu się słabo.
Spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, zupełnie takie same ma Majka... Nie wytrzymałam i odwróciłam od niego wzrok. Pozwoliłam jedynie by kolejne łzy spływały po moich policzkach.
- Mam córkę? - ledwo co wydusił z siebie. Zadał to pytanie tak cicho, że wydawało się jakby mówił sam do siebie. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - odezwał się teraz dużo pewniej z wyrzutem w głosie. - Dlaczego?! - wykrzyknął wściekły, kiedy nie odpowiedziałam na jego pytanie. Najwidoczniej chciał bardzo wiedzieć. Zupełnie inaczej niż ja, nie chciałam mu nic mówić.
- Kiedy wtedy przyszłam do ciebie i zobaczyłam to co zobaczyłam... - mówiłam słabym głosem, co chwilę pociągając nosem. To było cztery lata temu, a nadal sprawiało tyle bólu. - To był impuls, więcej nie chciałam cię widzieć. Już miałam to zrobić, wyjść i nigdy nie wracać, kiedy ty... Musiałam skłamać. Nie myślałam, że w jednej chwili można tak znienawidzić osobę, którą się kochało, ale jednak. Później długo myślałam, czy ci powiedzieć, że zostaniesz ojcem. Kilka razy było całkiem blisko, żebyś się dowiedział, ale wtedy przed oczami stawałeś mi ty. Wyznawałeś mi miłość, a kilka godzin później... Nie chciałam, żeby dziecko miało takiego ojca. Nie byłeś godny by nim zostać i nie licz, że pozwolę ci opiekować się Majką. Ona już ma swoją rodzinę i ty w niej nie jesteś! - ostatnie zdania powiedziałam, patrząc prosto na niego.
Sama nie wiem co wtedy czułam, ale jakoś specjalnie emocje we mnie nie buzowały. Miliony razy wyobrażał sobie jak Kurek dowie się o dziecku. Wiedziałam, co mu wtedy dokładnie powiem. Chciałam wyjść z szatni, ale usłyszałam za sobą pewny głos sportowca.
- Nigdy nie powiedziałem Anecie, że ją kocham - stanęłam w miejscu. Czyżby zaraz miało nastąpić to, czego najbardziej się obawiałam podczas spotkania z nim? - Tobie mówiłem to setki razy i zawsze szczerze... - spojrzał mi w oczy, jak zawsze kiedy wyznawał mi miłość. Mam nadzieję, że tym razem... - Klaro, kochałem cię, kocham i zawsze będę kochać nic się w tej kwestii nie zmieni...
Wpatruję się w niego, a w mojej głowie trwa istne tornado.
Dużo czasu minęło, zanim się z niego wyleczyłam, bardzo dużo. Te wszystkie dni, kiedy zaryczana siedziałam przed telewizorem i oglądałam mecze siatkówki, kiedy załamana nic nie mogłam jeść, kiedy bezczynnie gapiłam się w sufit. Te noce, kiedy płakałam w poduszkę, kiedy siedziałam na oknie i rozmyślałam o swoim życiu. Tyle musiałam przejść, żeby o nim w jakimś stopniu zapomnieć...
Teraz to wszystko na nic. Mam ochotę rzucić się na niego i zacząć całować. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku, smaku jego ust, słodkich słów szeptanych na ucho...
- I myślisz, że to coś zmieni? - mówię spokojnym głosem, jednak wewnątrz nadal walczy moje serce z rozumem. Kurwa, Klara, opanuj się! To jest zwykły palant, karcę się w myślach. Dlaczego życie musi być takie trudne?
- Nie oczekuję niczego, chciałem tylko żebyś wiedziała.
Akurat...
- Mogliśmy być szczęśliwą rodziną. Ja kochałabym ciebie, ty kochałbyś mnie. Mielibyśmy piękną córkę i kto wie, może nawet drugie dziecko, albo całą gromadkę - wyobrażam sobie to wszystko, a moje uczucia z dawnych lat wracają.
Mam narzeczonego, którego kocham. Prawdziwie i szczerze. Był przy mnie w chwilach zlotów i upadków, zawsze blisko wtedy, gdy go potrzebowałam, jednak...
Odwróciłam się w stronę drzwi i ruszyłam. Starałam się nie zwracać uwagi na emocje, które się we mnie zgromadziły, jednak Bartek złapał mnie za rękę. Przyciągnął mocno do siebie do siebie i zachłannie wbił się w moje usta.
Czas się zatrzymał. Wszystkie wspomnienia, uczucia wróciły. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo mi go brakowało. Chyba momentami aż za bardzo...
Odwzajemniałam pocałunek bliżej się do niego przysuwając. Między naszymi ciałami nie było ani milimetra wolnej przestrzeni. Zmysłowo wsunął mi rękę pod bluzkę, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Nasze pocałunki z każdą chwilą były coraz bardziej namiętne i brutalne.
W końcu oderwał się ode mnie i stojąc nadal w uścisku, oparł swoje czoło o moje.
- Przecież możemy - szepnął i spojrzał w moje oczy. - Wyjdź za mnie.
Czy ja dobrze słyszałam?! Bartosz Kurek właśnie mi się oświadczył?!
- Bartek, ja... - w mojej głowie właśnie wybuchła wojna i nie wiadomo czy wygra serca, czy może rozum...
*
Witam Was serdecznie i dziękuję za aż 20 000 wyświetleń *.* Naprawdę nie spodziewałam się ich aż tylu, kiedy zakładałam tego bloga.
Co do treści... Tak, to już epilog :D Będą dwie części. Pierwszą macie do góry, która opowiada o... sami wiecie, a druga będzie już o wyborze jakiego dokonała. Zamieszczam ankietę, z której wyniknie, czy według Was wybierze Bartosza K., czy też pana Kamińskiego ;)
Oficjalne podziękowanie i pożegnanie z tym blogiem będzie pod ostatnim postem, który ukaże się już w przyszły weekend :D (to takie fajne uczucie, gdy wie się, kiedy się wrzuci rozdział ;))

2 kwietnia 2013

21. Near To You


czerwiec 2016 roku, Łódź

Słodki, dziewczęcy śmiech wypełniał cały dom, idealnie współgrając z zapachem świeżej jajecznicy. Patrząc na tą wesołą i troszeczkę zwariowaną rodzinkę, trudno sobie wyobrazić, jakie życie może być brutalne.
- Co tak pięknie pachnie? - zapytał przymilnie Sebastian, kładąc ręce na biodrach swojej dziewczyny. Cmoknął ją w policzek i oparł głowę na jej ramieniu, wciągając do swych nozdrzy ten niebiański zapach.
- Śniadanie - odpowiedziała dziewczyna, mieszając drewnianą łyżką zawartość patelni. - Możesz już zawołać resztę - dopowiedziała. Przelotnie pocałowała go w usta i ustawiła danie na stole w jadalni.
- Głąby! Żarcie! - wydarł się psycholog, maszerując za swoją piękną dziewczyną. Zajął miejsce przy stole koło blondynki i nałożył pełen talerz jajecznicy.
- Naprawdę? - zapytała, mrużąc oczy i spoglądając na chłopaka. Ten nie mógł nic odpowiedzieć przez wypchane jedzeniem usta, więc tylko beztrosko wzruszył ramionami z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Tupot małych stópek był coraz wyraźniejszy w jadalni, jednak co chwilę zagłuszany przez jego opiekunów.
- Majka! Nie pędź tak! - krzyczała dziennikarka do małego szkraba, które nic sobie z tego nie robiło.
- Uważaj! - wtórował jej narzeczony, widząc jak młoda chwiejnie biega, co rusz niezdarnie uderzając o ściany.
- Dzieci - skwitował całe ich zachowanie Sebastian, mając jeszcze resztki jedzenia w ustach, za co dostał kuksańca w bok.
- Nie mów z pełną buzią - pouczyła go blondynka. - I to jest słodkie, nie dziecinne.
- Pewnie - dodał i znów załadował jajecznicę do buzi.
- Skąd wiesz, może niedługo i ty będziesz tak biegał - powiedziała zupełnie normalnym tonem i zajęła się nakładaniem śniadania na swój talerz.
Chłopak siedzący obok niej o mało nie zakrztusiłby się jedzeniem. Spojrzał na nią przerażony z wystającymi policzkami wypełnionymi jajecznicą.
- Chcesz powiedzieć, że ty.... że my....
- Nic takiego nie powiedziałam - uśmiechnęła się uroczo, wpakowując widelec do ust.
Sebastian odetchnął z ulgą i ponownie zajął się jedzeniem. Tego by jeszcze brakowało, żeby jego dziewczyna, a nie żona była z nim w ciąży. Już ma dość takich niespodzianek.
- Cego ne powiedzaas? - zapytała swoim dziewczęcym głosikiem Majka, ciągnąc dłonią długi sweter blondynki.
- Że zaraz cię złapię! - krzyknął Bruno, chwytając dziewczynkę w talii i podnosząc ją do góry.
- O nie! - zawołała za nimi Klara, kiedy przekroczyła próg jadalni. - Wujku wygrałeś! - pokręciła głową z udawaną rezygnacją. - Widzisz Majka, nie pójdziesz na lody z mamą - zwróciła się teraz do młodej.
- A chcaam nową sukienke! - naburmuszyła się dziewczynka.
Całe mieszkanie po raz kolejny za sprawą małej słodkości zaniosło się gromkim śmiechem. Tylko ona potrafiła tylu ludzi rozbawić jednym zdaniem.

Liga Światowa w Atlas Arenie w Łodzi - to właśnie było powodem przyjazdu Klary do Łodzi. W ostatniej chwili została poproszona o przeprowadzenie wywiadu dla telewizji, w której pracuje. W końcu po zdobytym Mistrzostwie Świata w 2014 roku i srebrnym medalu Mistrzostw Europy w 2015 roku oczekuje się, że przywiozą jakikolwiek medal z Igrzysk Olimpijskich w Brazylii.
Usiadła przy stoliku tuż za bandami reklamowymi, w miejscu specjalnie zarezerwowanym dla jej telewizji. Zwykle rozmawiała z piłkarzami lub atletami, to było jej specjalnością, ale dzisiaj musiała zastąpić kolegę z pracy, co jej się strasznie nie podobało. Przecież nie jest jedyną dziennikarką sportową w redakcji.
Z drugiej jednak strony od kilku miesięcy córka prosiła, żeby zabrała ją do pracy. Do studia nie mogła, ze względu na zasady, a na nogę zwyczajnie się bała. Pozostały jeszcze zawody lekkoatletyczne, jednak twierdziła, że Majka by się na nich wynudziła. Mecz siatkówki był idealny dla małej.
Rozgrzewka na boisku już trwała od dawna i zaraz miała się rozpocząć prezentacja drużyn. Blondynka wyjęła ze swojej torby, którą ma od dawien dawna, mały notesik do prowadzenia ewentualnych notatek i długopis. Położyła je przed sobą na stole i wyprostowała się na krześle.
Tak dawno nie oglądała żadnego meczu siatkówki. W głównej mierze ze względu na złe wspomnienia z jednym siatkarzem, ale też z powodu braku czasu. Odkąd Majka przyszła na świat, telewizor jest włączony tylko na bajki, ale nie te beznadziejne kreskówki, które lecą na programach dla dzieci, tylko prawdziwe bajki Disneya, które Bruno i Klara puszczają małej na DVD.
Nagle poczuła delikatne szarpnięcie z boku swojego żakietu. Odwróciła głowę w prawo i zobaczyła swoją małą córeczkę, całą umazaną czekoladą.
- Mamo, moge obejzec mec z tobą? - zapytała, przybierając poważny wyraz twarzy.
- Pewnie - blondynka uśmiechnęła się przymilnie i posadziła młodą na swoich kolanach. - Co jadłaś? - dodała, sięgając do swojej torby po paczkę chusteczek higienicznych.
- Batonika cekoladowego. Wuja mi kupił w sklepie i wiesz co tam jesce byo?
- Nie, nie wiem - odpowiedziała i wytarła buzię dziewczynce.
- Taki duuuuuuuuuuuuuuuzy misio - powiedziała, pokazując rękoma wielkość zabawki. - Kupis mi takiego? - zrobiła, tak zwane, oczka kota ze Shreka.
- No nie wiem, nie wiem. Musiałabyś być bardzo grzeczna.
- Jestem grzeczna - naburmuszyła się.
Całej tej sytuacji przyglądało się mnóstwo osób. Klara uważana była za jedną z najpiękniejszych dziennikarek w Polsce, a jej urocza córeczka od razu budziła sympatię wśród ludzi.
Siatkarze powoli kończyli swoją rozgrzewkę i zaraz miała zaczynać się prezentacja. Blondynka podniosła swoją głowę do góry i zobaczyła, że nie tylko budzi ciekawość wśród widzów, ale również wśród siatkarzy.
Chłopak uśmiechał się do niej sympatycznie i nadal nie spuszczał z niej wzroku. Oczekiwał chyba, że odpowie mu takim samym uśmiechem, jednak dziennikarka tylko spuściła głowę i powiedziała coś do swojej córeczki.

Mecz skończył się wygraną Polaków 3:1 i teraz najwyższy czas przeprowadzić kilka wywiadów. Jako pierwszego na swój cel Klara obrała sobie Kubiaka. Później był Nowakowski, Drzyzga i...
- Kurek musi być! To gwiazda polskiej siatkówki! - krzyknął Filip, który pełnił dzisiaj rolę kamerzysty dziewczyny.
- Wywiad z jednym przyjmującym wystarczy - stwierdziła, próbując uniknąć za wszelką cenę rozmowy z siatkarzem.
- Nie wystarczy! To nie był Kurek! Wiesz ile ludzi ogląda wywiady tylko ze względu na Kurka?
- Nie wiem, ilu?!
- Dużo, więc chodź - ruszył w stronę chłopaka, rozciągającego się na boisku. - Idziesz? - zwrócił się do dziennikarki, która ciągle stała w tym samym miejscu.
Niechętnie skierowała się za nim. Wiedziała, jakie mogą być tego konsekwencje.
*
No to został już tylko epilog podzielony na dwie części ;) Chyba mnie nie zbijecie za to, że ten rozdział jest taki trochę... nudny? ;> W epilogu Klara stanie przed trudnym wyborem, który zaważy na całym jej życiu, więc mam nadzieję, że będzie ciekawie.

Z Majką sytuacja podobna jak z Bruno :D



Urodziła się 8 listopada w Warszawie, jako córka Klary Raczyńskiej i Bartosza Kurka. Drugie imię, Anna, otrzymała po swojej zmarłej babci. Nie zna swojego ojca i nigdy nie pytała o niego, bo rolę taty pełni dla niej Bruno Kamiński, który już niedługo zostanie jej ojczymem*. Uwielbia czekoladę, soczek wieloowocowy i kolor zielony, a jej ukochaną zabawką jest mały kotek Mia, nazwany tak wspólnie z wujkiem Bruno. 

PS Dla Was też Majka ma takie same oczy jak Kurek? o.O