Miałam rację! Miałam tę pieprzoną rację! Czy ja zawsze muszę ją mieć?!
Posłusznie szłam za siatkarzem, który grzecznie i kulturalnie poprosił mnie o rozmowę na osobności po skończonym wywiadzie. Nie wiem, dokąd mnie prowadził, ale strasznie długo maszerowaliśmy po tych korytarzach. Do głowy przyszły mi dwa wyjścia: albo się zgubił i nie chce się przyznać, albo chce mnie ukryć w głębi budynku, gdzie nikt mnie nie usłyszy.
- Długo jeszcze będziemy tak szli? Mam trochę rzeczy do zrobienia w domu - przerwałam panującą między nami ciszę, jednak to nie było najlepszym pomysłem. Ton mojego głosy zabrzmiał niemiło, wręcz wrogo, jakbym mówiła do najgorszego wroga, a czy Bartek faktycznie nim był?
- Jeszcze chwilkę - odpowiedział z tym swoim stoickim spokojem. Aż dziwne, że na boisku taki nie jest. - Ta dziewczynka, która siedziała ci na kolanach podczas meczu - dodał po jakimś czasie, otwierając jedne z drzwi na korytarzu. Ruchem ręki nakazał mi wejść do środka. Przeszyłam go wzrokiem, ale ruszyłam we wskazanym kierunku. - Czyje to dziecko?
- To chyba nie twoja sprawa - parsknęłam, siadając na jednej z ławek w szatni.
Zamknął drzwi na klucz od wewnętrznej strony i odwrócił się przodem do mnie, opierając się plecami o ścianę wyłożoną kafelkami.
- Nie jesteś zbyt uprzejma - zaśmiał się. - Podczas wywiadu byłaś zdecydowanie milsza.
- Wtedy byłam w pracy, teraz w niej nie jestem - założyłam ręce na piersi i czekałam na jego odpowiedź ale się jej nie doczekałam. Stał tylko i z ledwo widocznym uśmiechem na twarzy przypatrywał mi się bacznie. - Zaciągnąłeś mnie tu by na mnie popatrzeć, czy może jednak miałeś inne plany? - mimo złośliwego tonu, uśmieszek nadal malował się na jego twarzy.
- Niewiele się zmieniłaś przez te... - uniósł wzrok do góry.
Typowy gest, kiedy ludzie cofają się w przeszłość.
- Cztery lata - ułatwiłam mu liczenie, w którym nigdy nie był dobry. - Ty za to się zestarzałeś.
- Miłe - zaśmiał się.
- Nikt nie powiedział, że trzeba być miłym, serdecznym, uprzejmym... Szczególnie dla takiej osoby jak ty - odpyskowałam mu, wstając z ławki. - Mógłbyś mnie wypuścić? Jestem oczekiwana gdzie indziej - po tej dyplomatycznej wymówce podeszłam w stronę drzwi, jednak zanim zdążyłam chociażby dotknąć klucza, Bartek złapał mnie za łokieć.
- Nie rozmawialiśmy. Nie dałaś mi wytłumaczyć...
- A co tu jest do tłumaczenia?! - wybuchłam. - Mówiłeś, że mnie kochasz! Zapewniałeś mnie o swojej miłości każdego dnia! Rozumiesz?! KAŻDEGO! I nagle okazuje się, że miałeś panienkę na boku! Wiesz jak ja się wtedy poczułam? Wiesz? - z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej na niego naskakiwałam, a on cały czas milczał. Nie wiedział co powiedzieć? Analizował moje słowa? Możliwe. - Nie wiesz co przeżywałam - wyrwałam rękę z jego uścisku i otworzyłam je.
Już miałam wychodzić na korytarz, kiedy usłyszałam łamiący się głos Kurka.
- Mylisz się...
- Ja się mylę?! Ja?! - dostałam jakiegoś szału. Nie potrafiłam się opanować. Miałam ochotę wygarnąć mu wszystko. Naprawdę wszystko. Nie wiem czemu, ale kiedy mówi tym swoim drżącym głosem pełnym żalu, nadziei i przebaczenia, wpatruję się prosto w jego niebieskie jak ocean oczy, które zaraz napełnią się łzami. - To ty się mylisz. Zmieniłam się i to bardzo - mówię przez zaciśnięte zęby tonem pełnym nienawiści. - Jestem o wiele silniejsza. Z każdym dniem coraz bardziej. Wszystko przez ciebie i przez ten twój... - z moich oczu popłynęła pierwsza łza.
Po jego minie można było stwierdzić, że jest tym zaskoczony. Moimi słowami i zachowaniem...
- Aż tak mnie nienawidzisz? - zapytał z takim bólem w głosie, że aż zaczęłam odczuwać lekkie wyrzuty sumienia, które momentalnie od siebie odrzuciłam. Tłumaczyłam to sobie, że on ich najwidoczniej nie miał, kiedy pieprzył się z tą rudą zdzirą.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak... - łzy zaczęły lecieć ciurkiem z moich oczu, a szczęka boleć od tego ciągłego ucisku. - Na dodatek z każdym dniem coraz bardziej.
W mojej głowie narodził się dylemat. Powiedzieć mu o Mai, czy nie? Do tej pory zarówno ja jak i on świetnie sobie radziliśmy. Bartek skupiał się tylko na karierze sportowej, żyjąc z pełną nieświadomością, że posiada potomka, a rozwijałam się dziennikarsko, dodatkowo wychowując moją kruszynkę.
- Minęły cztery lata, Klara. Przez ten cały czas nie potrafiłaś mi wybaczyć - zranionym wzrokiem cały czas patrzył na mnie.
- Wybaczyć?! - zaskoczył mnie, co dało się wyczuć w moim głosie. - Niby jak miałam ci wybaczyć, kiedy każdego dnia patrzę jak twoja córka staje się coraz bardziej podobna do osoby, która tak mnie zraniła - powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.
No to wszystko się wydało...
Szok. Tak jednym słowem można by opisać reakcję siatkarza. Krew momentalnie odpłynęła z jego twarzy, przez stał się blady jak ściana. Oczy otworzyły się szerzej, a on sam przytrzymał się dłonią o ścianę. Chyba zrobiło mu się słabo.
Spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, zupełnie takie same ma Majka... Nie wytrzymałam i odwróciłam od niego wzrok. Pozwoliłam jedynie by kolejne łzy spływały po moich policzkach.
- Mam córkę? - ledwo co wydusił z siebie. Zadał to pytanie tak cicho, że wydawało się jakby mówił sam do siebie. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - odezwał się teraz dużo pewniej z wyrzutem w głosie. - Dlaczego?! - wykrzyknął wściekły, kiedy nie odpowiedziałam na jego pytanie. Najwidoczniej chciał bardzo wiedzieć. Zupełnie inaczej niż ja, nie chciałam mu nic mówić.
- Kiedy wtedy przyszłam do ciebie i zobaczyłam to co zobaczyłam... - mówiłam słabym głosem, co chwilę pociągając nosem. To było cztery lata temu, a nadal sprawiało tyle bólu. - To był impuls, więcej nie chciałam cię widzieć. Już miałam to zrobić, wyjść i nigdy nie wracać, kiedy ty... Musiałam skłamać. Nie myślałam, że w jednej chwili można tak znienawidzić osobę, którą się kochało, ale jednak. Później długo myślałam, czy ci powiedzieć, że zostaniesz ojcem. Kilka razy było całkiem blisko, żebyś się dowiedział, ale wtedy przed oczami stawałeś mi ty. Wyznawałeś mi miłość, a kilka godzin później... Nie chciałam, żeby dziecko miało takiego ojca. Nie byłeś godny by nim zostać i nie licz, że pozwolę ci opiekować się Majką. Ona już ma swoją rodzinę i ty w niej nie jesteś! - ostatnie zdania powiedziałam, patrząc prosto na niego.
Sama nie wiem co wtedy czułam, ale jakoś specjalnie emocje we mnie nie buzowały. Miliony razy wyobrażał sobie jak Kurek dowie się o dziecku. Wiedziałam, co mu wtedy dokładnie powiem. Chciałam wyjść z szatni, ale usłyszałam za sobą pewny głos sportowca.
- Nigdy nie powiedziałem Anecie, że ją kocham - stanęłam w miejscu. Czyżby zaraz miało nastąpić to, czego najbardziej się obawiałam podczas spotkania z nim? - Tobie mówiłem to setki razy i zawsze szczerze... - spojrzał mi w oczy, jak zawsze kiedy wyznawał mi miłość. Mam nadzieję, że tym razem... - Klaro, kochałem cię, kocham i zawsze będę kochać nic się w tej kwestii nie zmieni...
Wpatruję się w niego, a w mojej głowie trwa istne tornado.
Dużo czasu minęło, zanim się z niego wyleczyłam, bardzo dużo. Te wszystkie dni, kiedy zaryczana siedziałam przed telewizorem i oglądałam mecze siatkówki, kiedy załamana nic nie mogłam jeść, kiedy bezczynnie gapiłam się w sufit. Te noce, kiedy płakałam w poduszkę, kiedy siedziałam na oknie i rozmyślałam o swoim życiu. Tyle musiałam przejść, żeby o nim w jakimś stopniu zapomnieć...
Teraz to wszystko na nic. Mam ochotę rzucić się na niego i zacząć całować. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku, smaku jego ust, słodkich słów szeptanych na ucho...
- I myślisz, że to coś zmieni? - mówię spokojnym głosem, jednak wewnątrz nadal walczy moje serce z rozumem. Kurwa, Klara, opanuj się! To jest zwykły palant, karcę się w myślach. Dlaczego życie musi być takie trudne?
- Nie oczekuję niczego, chciałem tylko żebyś wiedziała.
Akurat...
- Mogliśmy być szczęśliwą rodziną. Ja kochałabym ciebie, ty kochałbyś mnie. Mielibyśmy piękną córkę i kto wie, może nawet drugie dziecko, albo całą gromadkę - wyobrażam sobie to wszystko, a moje uczucia z dawnych lat wracają.
Mam narzeczonego, którego kocham. Prawdziwie i szczerze. Był przy mnie w chwilach zlotów i upadków, zawsze blisko wtedy, gdy go potrzebowałam, jednak...
Odwróciłam się w stronę drzwi i ruszyłam. Starałam się nie zwracać uwagi na emocje, które się we mnie zgromadziły, jednak Bartek złapał mnie za rękę. Przyciągnął mocno do siebie do siebie i zachłannie wbił się w moje usta.
Czas się zatrzymał. Wszystkie wspomnienia, uczucia wróciły. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo mi go brakowało. Chyba momentami aż za bardzo...
Odwzajemniałam pocałunek bliżej się do niego przysuwając. Między naszymi ciałami nie było ani milimetra wolnej przestrzeni. Zmysłowo wsunął mi rękę pod bluzkę, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Nasze pocałunki z każdą chwilą były coraz bardziej namiętne i brutalne.
W końcu oderwał się ode mnie i stojąc nadal w uścisku, oparł swoje czoło o moje.
- Przecież możemy - szepnął i spojrzał w moje oczy. - Wyjdź za mnie.
Czy ja dobrze słyszałam?! Bartosz Kurek właśnie mi się oświadczył?!
- Bartek, ja... - w mojej głowie właśnie wybuchła wojna i nie wiadomo czy wygra serca, czy może rozum...
*
Witam Was serdecznie i dziękuję za aż 20 000 wyświetleń *.* Naprawdę nie spodziewałam się ich aż tylu, kiedy zakładałam tego bloga.
Co do treści... Tak, to już epilog :D Będą dwie części. Pierwszą macie do góry, która opowiada o... sami wiecie, a druga będzie już o wyborze jakiego dokonała. Zamieszczam ankietę, z której wyniknie, czy według Was wybierze Bartosza K., czy też pana Kamińskiego ;)
Oficjalne podziękowanie i pożegnanie z tym blogiem będzie pod ostatnim postem, który ukaże się już w przyszły weekend :D (to takie fajne uczucie, gdy wie się, kiedy się wrzuci rozdział ;))
Posłusznie szłam za siatkarzem, który grzecznie i kulturalnie poprosił mnie o rozmowę na osobności po skończonym wywiadzie. Nie wiem, dokąd mnie prowadził, ale strasznie długo maszerowaliśmy po tych korytarzach. Do głowy przyszły mi dwa wyjścia: albo się zgubił i nie chce się przyznać, albo chce mnie ukryć w głębi budynku, gdzie nikt mnie nie usłyszy.
- Długo jeszcze będziemy tak szli? Mam trochę rzeczy do zrobienia w domu - przerwałam panującą między nami ciszę, jednak to nie było najlepszym pomysłem. Ton mojego głosy zabrzmiał niemiło, wręcz wrogo, jakbym mówiła do najgorszego wroga, a czy Bartek faktycznie nim był?
- Jeszcze chwilkę - odpowiedział z tym swoim stoickim spokojem. Aż dziwne, że na boisku taki nie jest. - Ta dziewczynka, która siedziała ci na kolanach podczas meczu - dodał po jakimś czasie, otwierając jedne z drzwi na korytarzu. Ruchem ręki nakazał mi wejść do środka. Przeszyłam go wzrokiem, ale ruszyłam we wskazanym kierunku. - Czyje to dziecko?
- To chyba nie twoja sprawa - parsknęłam, siadając na jednej z ławek w szatni.
Zamknął drzwi na klucz od wewnętrznej strony i odwrócił się przodem do mnie, opierając się plecami o ścianę wyłożoną kafelkami.
- Nie jesteś zbyt uprzejma - zaśmiał się. - Podczas wywiadu byłaś zdecydowanie milsza.
- Wtedy byłam w pracy, teraz w niej nie jestem - założyłam ręce na piersi i czekałam na jego odpowiedź ale się jej nie doczekałam. Stał tylko i z ledwo widocznym uśmiechem na twarzy przypatrywał mi się bacznie. - Zaciągnąłeś mnie tu by na mnie popatrzeć, czy może jednak miałeś inne plany? - mimo złośliwego tonu, uśmieszek nadal malował się na jego twarzy.
- Niewiele się zmieniłaś przez te... - uniósł wzrok do góry.
Typowy gest, kiedy ludzie cofają się w przeszłość.
- Cztery lata - ułatwiłam mu liczenie, w którym nigdy nie był dobry. - Ty za to się zestarzałeś.
- Miłe - zaśmiał się.
- Nikt nie powiedział, że trzeba być miłym, serdecznym, uprzejmym... Szczególnie dla takiej osoby jak ty - odpyskowałam mu, wstając z ławki. - Mógłbyś mnie wypuścić? Jestem oczekiwana gdzie indziej - po tej dyplomatycznej wymówce podeszłam w stronę drzwi, jednak zanim zdążyłam chociażby dotknąć klucza, Bartek złapał mnie za łokieć.
- Nie rozmawialiśmy. Nie dałaś mi wytłumaczyć...
- A co tu jest do tłumaczenia?! - wybuchłam. - Mówiłeś, że mnie kochasz! Zapewniałeś mnie o swojej miłości każdego dnia! Rozumiesz?! KAŻDEGO! I nagle okazuje się, że miałeś panienkę na boku! Wiesz jak ja się wtedy poczułam? Wiesz? - z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej na niego naskakiwałam, a on cały czas milczał. Nie wiedział co powiedzieć? Analizował moje słowa? Możliwe. - Nie wiesz co przeżywałam - wyrwałam rękę z jego uścisku i otworzyłam je.
Już miałam wychodzić na korytarz, kiedy usłyszałam łamiący się głos Kurka.
- Mylisz się...
- Ja się mylę?! Ja?! - dostałam jakiegoś szału. Nie potrafiłam się opanować. Miałam ochotę wygarnąć mu wszystko. Naprawdę wszystko. Nie wiem czemu, ale kiedy mówi tym swoim drżącym głosem pełnym żalu, nadziei i przebaczenia, wpatruję się prosto w jego niebieskie jak ocean oczy, które zaraz napełnią się łzami. - To ty się mylisz. Zmieniłam się i to bardzo - mówię przez zaciśnięte zęby tonem pełnym nienawiści. - Jestem o wiele silniejsza. Z każdym dniem coraz bardziej. Wszystko przez ciebie i przez ten twój... - z moich oczu popłynęła pierwsza łza.
Po jego minie można było stwierdzić, że jest tym zaskoczony. Moimi słowami i zachowaniem...
- Aż tak mnie nienawidzisz? - zapytał z takim bólem w głosie, że aż zaczęłam odczuwać lekkie wyrzuty sumienia, które momentalnie od siebie odrzuciłam. Tłumaczyłam to sobie, że on ich najwidoczniej nie miał, kiedy pieprzył się z tą rudą zdzirą.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak... - łzy zaczęły lecieć ciurkiem z moich oczu, a szczęka boleć od tego ciągłego ucisku. - Na dodatek z każdym dniem coraz bardziej.
W mojej głowie narodził się dylemat. Powiedzieć mu o Mai, czy nie? Do tej pory zarówno ja jak i on świetnie sobie radziliśmy. Bartek skupiał się tylko na karierze sportowej, żyjąc z pełną nieświadomością, że posiada potomka, a rozwijałam się dziennikarsko, dodatkowo wychowując moją kruszynkę.
- Minęły cztery lata, Klara. Przez ten cały czas nie potrafiłaś mi wybaczyć - zranionym wzrokiem cały czas patrzył na mnie.
- Wybaczyć?! - zaskoczył mnie, co dało się wyczuć w moim głosie. - Niby jak miałam ci wybaczyć, kiedy każdego dnia patrzę jak twoja córka staje się coraz bardziej podobna do osoby, która tak mnie zraniła - powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.
No to wszystko się wydało...
Szok. Tak jednym słowem można by opisać reakcję siatkarza. Krew momentalnie odpłynęła z jego twarzy, przez stał się blady jak ściana. Oczy otworzyły się szerzej, a on sam przytrzymał się dłonią o ścianę. Chyba zrobiło mu się słabo.
Spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, zupełnie takie same ma Majka... Nie wytrzymałam i odwróciłam od niego wzrok. Pozwoliłam jedynie by kolejne łzy spływały po moich policzkach.
- Mam córkę? - ledwo co wydusił z siebie. Zadał to pytanie tak cicho, że wydawało się jakby mówił sam do siebie. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - odezwał się teraz dużo pewniej z wyrzutem w głosie. - Dlaczego?! - wykrzyknął wściekły, kiedy nie odpowiedziałam na jego pytanie. Najwidoczniej chciał bardzo wiedzieć. Zupełnie inaczej niż ja, nie chciałam mu nic mówić.
- Kiedy wtedy przyszłam do ciebie i zobaczyłam to co zobaczyłam... - mówiłam słabym głosem, co chwilę pociągając nosem. To było cztery lata temu, a nadal sprawiało tyle bólu. - To był impuls, więcej nie chciałam cię widzieć. Już miałam to zrobić, wyjść i nigdy nie wracać, kiedy ty... Musiałam skłamać. Nie myślałam, że w jednej chwili można tak znienawidzić osobę, którą się kochało, ale jednak. Później długo myślałam, czy ci powiedzieć, że zostaniesz ojcem. Kilka razy było całkiem blisko, żebyś się dowiedział, ale wtedy przed oczami stawałeś mi ty. Wyznawałeś mi miłość, a kilka godzin później... Nie chciałam, żeby dziecko miało takiego ojca. Nie byłeś godny by nim zostać i nie licz, że pozwolę ci opiekować się Majką. Ona już ma swoją rodzinę i ty w niej nie jesteś! - ostatnie zdania powiedziałam, patrząc prosto na niego.
Sama nie wiem co wtedy czułam, ale jakoś specjalnie emocje we mnie nie buzowały. Miliony razy wyobrażał sobie jak Kurek dowie się o dziecku. Wiedziałam, co mu wtedy dokładnie powiem. Chciałam wyjść z szatni, ale usłyszałam za sobą pewny głos sportowca.
- Nigdy nie powiedziałem Anecie, że ją kocham - stanęłam w miejscu. Czyżby zaraz miało nastąpić to, czego najbardziej się obawiałam podczas spotkania z nim? - Tobie mówiłem to setki razy i zawsze szczerze... - spojrzał mi w oczy, jak zawsze kiedy wyznawał mi miłość. Mam nadzieję, że tym razem... - Klaro, kochałem cię, kocham i zawsze będę kochać nic się w tej kwestii nie zmieni...
Wpatruję się w niego, a w mojej głowie trwa istne tornado.
Dużo czasu minęło, zanim się z niego wyleczyłam, bardzo dużo. Te wszystkie dni, kiedy zaryczana siedziałam przed telewizorem i oglądałam mecze siatkówki, kiedy załamana nic nie mogłam jeść, kiedy bezczynnie gapiłam się w sufit. Te noce, kiedy płakałam w poduszkę, kiedy siedziałam na oknie i rozmyślałam o swoim życiu. Tyle musiałam przejść, żeby o nim w jakimś stopniu zapomnieć...
Teraz to wszystko na nic. Mam ochotę rzucić się na niego i zacząć całować. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku, smaku jego ust, słodkich słów szeptanych na ucho...
- I myślisz, że to coś zmieni? - mówię spokojnym głosem, jednak wewnątrz nadal walczy moje serce z rozumem. Kurwa, Klara, opanuj się! To jest zwykły palant, karcę się w myślach. Dlaczego życie musi być takie trudne?
- Nie oczekuję niczego, chciałem tylko żebyś wiedziała.
Akurat...
- Mogliśmy być szczęśliwą rodziną. Ja kochałabym ciebie, ty kochałbyś mnie. Mielibyśmy piękną córkę i kto wie, może nawet drugie dziecko, albo całą gromadkę - wyobrażam sobie to wszystko, a moje uczucia z dawnych lat wracają.
Mam narzeczonego, którego kocham. Prawdziwie i szczerze. Był przy mnie w chwilach zlotów i upadków, zawsze blisko wtedy, gdy go potrzebowałam, jednak...
Odwróciłam się w stronę drzwi i ruszyłam. Starałam się nie zwracać uwagi na emocje, które się we mnie zgromadziły, jednak Bartek złapał mnie za rękę. Przyciągnął mocno do siebie do siebie i zachłannie wbił się w moje usta.
Czas się zatrzymał. Wszystkie wspomnienia, uczucia wróciły. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo mi go brakowało. Chyba momentami aż za bardzo...
Odwzajemniałam pocałunek bliżej się do niego przysuwając. Między naszymi ciałami nie było ani milimetra wolnej przestrzeni. Zmysłowo wsunął mi rękę pod bluzkę, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Nasze pocałunki z każdą chwilą były coraz bardziej namiętne i brutalne.
W końcu oderwał się ode mnie i stojąc nadal w uścisku, oparł swoje czoło o moje.
- Przecież możemy - szepnął i spojrzał w moje oczy. - Wyjdź za mnie.
Czy ja dobrze słyszałam?! Bartosz Kurek właśnie mi się oświadczył?!
- Bartek, ja... - w mojej głowie właśnie wybuchła wojna i nie wiadomo czy wygra serca, czy może rozum...
*
Witam Was serdecznie i dziękuję za aż 20 000 wyświetleń *.* Naprawdę nie spodziewałam się ich aż tylu, kiedy zakładałam tego bloga.
Co do treści... Tak, to już epilog :D Będą dwie części. Pierwszą macie do góry, która opowiada o... sami wiecie, a druga będzie już o wyborze jakiego dokonała. Zamieszczam ankietę, z której wyniknie, czy według Was wybierze Bartosza K., czy też pana Kamińskiego ;)
Oficjalne podziękowanie i pożegnanie z tym blogiem będzie pod ostatnim postem, który ukaże się już w przyszły weekend :D (to takie fajne uczucie, gdy wie się, kiedy się wrzuci rozdział ;))
Dobrze, że się wydało, że Maja to córka Kurka, ale z drugiej strony... Nie wiem, jak zachowałabym się na miejscu Klary, ale chyba bym mu nie uległa. Kurek postradał wszystkie rozumy, jeśli myśli, że jedno "kocham" jest w stanie coś zmienić. Miłość to nie wszystko, a to, co on jej zrobił, było prawdziwym świństwem. Nawet się nie wytłumaczył, nie przeprosił. On ma coś nie tak z głową, wyskoczył z tymi oświadczynami jak Filip z Konopii, sorry :D Może mieć kontakt z córką, ale nie oznacza to, ze muszą tworzyć szczęśliwą rodzinkę, bo nie wiem, czy Klara kiedykolwiek mu zaufa po tym, co zrobił. Mam nadzieję, że dokona dobrego wyboru ;) I czekam na drugą część epilogu. Szkoda, że to już koniec :(
OdpowiedzUsuńJa nie mogę, no! Do frajera Bartosza nie mam słów. 'Klarciu, tylko ciebie kocham, ale z inną się pieprzyłem, bo tak jakoś wyszło, no. Weź mi wybacz, będziemy sobie fajnie razem żyć''. I kurna, niby Burno jest idealny dla Klary, bo to on się nią zajął, ale no Kurek wyskoczył i choć mnie tu niesamowicie wkurza, to jego mogłaby wybrać Klara.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMatko Boska! Totalnie ten post mnie zgiął *.* Jesteś najlepszą pisarką jaką kiedykolwiek poznałam. Weeź napisz książkę, cokolwiek byle tylko, żebyś nie skończyła pisać. Proooooszę ;* Cztery lata. Mam nadzieję, że skończy się Happy Endem. Pozdrawiaaam/ Klaudia :D
OdpowiedzUsuńOdebrało mi mowę. Powiem tylko, że czekam na drugą część i na razie nie chcę nikogo z nich oceniać ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że wyszło na jaw iż Maja jest córką Bartka, ale ja na miejscu Klary bym tak nie wierzyła Bartkowi. Skoro tak ją kochał to miał na to cztery lata by jej to udowodnić.
OdpowiedzUsuńooo ja no to taką końcówką strzeliłaś, że mnie aż w łóżko wbiło z emocji :D normalnie genialne!! ej... ale nie wiem kogo wolę... chyba bym mam taki sam dylemat jak bohaterka... serce a rozum... ciężka sprawa. I tak wiem, że kto by nie był partnerem Klary i tak to opowiadanie będzie super :) buziaki :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na piąty pościk ^^
OdpowiedzUsuńnowa-liga-swiatowa.blogspot.com
http://siatkowkowa-milosc1.blogspot.com/
Kiedy następna notka ? :D
No, aż nie wiem, co powiedzieć! Tłumaczenie Kurka na temat romansu było dość żałosne i myślałam, że wyjdzie z tego jakaś większa afera, a tutaj... Klara poniekąd sama zniszczyła życie sobie, jemu, a najbardziej małej ukrywając prawdę.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony to z chęcią bym strzeliła Kurkowi w twarz, ale z drugiej... Przecież to Bartek.
OdpowiedzUsuńNie mniej jednak krzyczę: Klara, nie! Nie bądź głupia i powiedz: NIE!