Mimo wyjątkowego dnia, pogoda dzisiaj nie dopisywała. Po wczorajszym ociepleniu na dworze panowała istna chlapa, a od siódmej rano zaczął padać bonus - obfity śnieg z deszczem.
- Viel Glück zum Geburtstag - po mieszkaniu rozległy się niemieckie życzenia urodzinowe.
Tylko kilka razy w roku przychodzi taki moment, kiedy ludzie bez zastanowienia podsumowują swoje życie. Jednym z tych dni są właśnie urodziny.
Klara siedziała z podkurczonymi nogami na jednym z parapetów, wyglądając przez szybę ludzi, którzy od czasu do czasu szli tą cichą ulicą. Myślała nad swoim, jak twierdziła, nieudanym życiem.
Jej rodzice od 12 lat nie żyją. Wychowywała ją ciotka, która też nie żyje, tyle że od 4 lat. Ma tylko jednego prawdziwego przyjaciela, z którym jest pokłócona. Jej związek to typowa dziecinada, a głównym źródłem zarobków jest praca w radiu - raz na tydzień. Teoretycznie - nie tak źle, w rzeczywistości - koszmarnie. Jedynie seks jest dobry.
Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk dzwonka do telefonu. Z głośników komórki wydobyły się pierwsze nuty "On The Floor" Jennifer Lopez. Blondynka wzdrygnęła się i szybko zeszła z parapetu. Sięgnęła telefon, spojrzała na jego wyświetlacz i... zamarła.
Na ekranie widniało nazwisko jej najlepszego przyjaciela. Tego, którego pod wpływem emocji spławiła tydzień temu i tego, z którym nie rozmawiała od tamtego czasu.
Nie myśląc wiele, nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Halo? - dziewczyna starała się wypaść jak najbardziej naturalnie, ale niestety z marnym skutkiem. W jej głosie dało się wyczuć zaskoczenie, szczęście, nadzieję.
- Cześć - przed oczami miała obraz delikatnie uśmiechającego się Sebastiana. Wiedziała, że tęsknił za nią tak samo mocno, jak ona za nim. - Jesteś może teraz w domu?
- Jesteś może teraz w Bełchatowie? - z ust Klary zabrzmiało to raczej jak stwierdzenie, aniżeli pytanie. Oboje uwielbiali te zabawy.
- Jesteś może tak łaskawa, żeby otworzyć mi drzwi?
- Jesteś może tak łaskawy, aby przekręcić swoje klucze? - każde słowo wypowiadała z coraz większym uśmiechem na twarzy, a kiedy skończyła już mówić, wyczuła taki sam uśmiech u Sebastiana.
W mieszkaniu nastąpiła cisza, a chwilę później drzwi wejściowe zaskrzypiały, dając znak, że zostały właśnie otwarte. Kolejna chwila ciszy i trzykrotny odgłos butów uderzających o drewnianą podłogę.
- Jeżeli zabrudziłeś moją podłogę, to...
- To już jestem martwy - kolejna zabawa, którą kochali - dokańczanie zdań.
W oczach dziewczyny dało się ujrzeć iskierki szczęścia. Rzuciła telefon na swoje łóżko, nawet się nie rozłączając i wybiegła z pokoju.
Boso i w cienkiej pidżamie obwiesiła ręce wokół jego szyi. Przez otwarte drzwi wlatywało do mieszkania zimne powietrze, a przy mocniejszym podmuchu wiatru również i deszcze ze śniegiem.
- Przepraszam - szepnęła Klara, tuż po tym pociągając nosem. Płakała, ale raczej nie ze smutku, tyle, że ze szczęścia.
- Nie masz za co. To ja powinienem cię przeprosić.
- Nie masz za co - znów szepnęła, a na twarzy obojga pojawił się delikatny uśmieszek.
- Gamoniu, raczysz mi powiedzieć, dlaczego jeszcze nie jesteś ubrana? - zapytał Wielebski, wyciągając klucze z drzwi, które po chwili trzasnęły. - Będziesz chora!
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, bo przyszły psycholog podniósł ją i przerzucił przez ramię, na co Klara jedynie pisnęła z zaskoczenia. Chłopak postawił ją w sypialni studentki, tuż przy jej łóżku, na którym moment później już siedziała.
- Dziś jest twój wyjątkowy dzień. W końcu niecodziennie kończy się 22 lata! - powiedział, jednocześnie szperając w swojej torbie - identycznej jak Klary.
Kupili je podczas wakacji w Tatrach, na które pojechali z dobre 10 lat temu. Wtedy uważali je za najgorsze wakacje w życiu przez kuzynkę Sebastiana. Powiązania rodzinne nie mają tutaj najmniejszego znaczenia - oboje nazwali by ją, nawet teraz, bezmózgą kłamliwą dziwką. Po tylu latach to są jedne z ich najlepszych wspomnień.
- No co ty nie powiesz... - blondynka teatralnie wywróciła oczami.
- Dlatego - zaczął chłopak, zupełnie ignorując wcześniejsze słowa dziewczyny - mam dla ciebie prezent. - W końcu wyciągnął niewielkie pudełko owinięte wstążką. - Hepi birtsdej qwa tu ju! - zawył, wręczając prezent blondynce i wyszczerzył się w jej stronę.
- Wiesz, że nie musiałeś...
- Wiem, ale chciałem.
- Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! - wrzeszczeli wszyscy siatkarze z Bełchatowa. Najgłośniej darł się nie kto inny jak Bartosz Kurek, który dodatkowo gestykulował rękoma, wybitnie udając dyrygenta. - Jeszcze raz! Jeszcze raz! Niech żyje, żyje nam! NIECH ŻYJE NAM! - po hali rozniosły się gromkie brawa i okrzyki niczym z dziczy, a przez drzwi wszedł prezes, niosąc w dłoniach tort.
Wraz z rozwojem akcji na twarzy blondynki pojawiało się coraz większe zaskoczenie, któremu towarzyszył też szeroki uśmiech.
- To naprawdę jest bardzo miłe, ale wcale nie musieliście - powiedziała, kiedy tort znajdował się tuż pod jej nosem. - O nie, jest odpowiednia ilość świeczek!
- No pewnie - dopowiedział Bartek, jako jedyny spośród wszystkich zgromadzonych tłumiąc w sobie śmiech. Objął ramieniem dziewczynę i cmoknął ją w polik. - Sama zdmuchniesz, czy mam ci pomóc? - znacząco poruszył brwiami.
- Ty chyba raczej cały byś opluł i zagarnął dla siebie - odpowiedziała studentka, kątek oka zerkając w stronę siatkarza. Ten uśmiechnął się łobuzersko i przymrużył oczy. Klara nabrała powietrza do ust i już miała dmuchnąć prosto w świeczki, kiedy Bartek uprzedził ją w tym ruchu. Cała sala zaniosła się śmiechem włącznie z samym winowajcą. Klara zrobiła urażoną minę i skrzyżowała dłonie na piersiach na znak swojego udawanego oburzenia. - Ej! To nie fair! To moje urodziny! - dodała, robiąc jeszcze bardziej naburmuszoną minę. Jedno trzeba było jej przyznać - aktorką była znakomitą.
- Nie trzeba było się tak guzdrać - skwitował sportowiec i sięgnął papierowe talerzyki leżące na stoliku tuż obok nich.
W tym samym czasie blondynka zaczęła kroić okrągły tort, a kawałki ciasta wkładała na talerzyki, które podkładał jej Bartek.
- Proszę - powiedział chłopak, podając talerzyk studentce. Dziewczyna spojrzała na tort, później na chłopaka i znów na tort. Do głowy przyszedł jej pewien złowieszczy pomysł, który postanowiła zrealizować jako zemstę za świeczki. Zapytała, czy może spełnić jedno z jej marzeń, na co wszyscy zareagowali entuzjazmem. - Jakie marzenie? - zaciekawił się siatkarz.
- Takie - uśmiechnęła się złowieszczo i chwyciła w dłoń skrawek ciasta ze swojego talerza, który rozsmarowała na całej twarzy sportowca. Ten stał zszokowany przez krótką chwilę, póki cała sala choć trochę się nie uspokoiła. - To za świeczki! A jeżeli mi oddasz to... to... to...
- To co? - zapytał, chytrze się uśmiechając.
- Nawet o tym nie myśl! Bartek! Proszę! - błagalny głos Klary nie zdołał przekonać chłopaka.
Na twarzy dziewczyny gościł już nie tylko uśmiech, ale również przepyszny tort z brzoskwiniami.
*
Korzystając z mojej choroby wrzucam rozdział 14. ;D
Powoli, ale bardzo powoli zaczynam pisać rozdziały do przodu i mogę szczerze powiedzieć, że to jest jeden z ostatnich fragmentów w opowiadaniu, kiedy na Bartosza K. będziecie patrzeć tak jak patrzycie teraz. Nie zdradzę więcej, może się domyślacie, ale ja nic nie powiem ;P Dowiecie się już w następnym rozdziale! :D
*
Korzystając z mojej choroby wrzucam rozdział 14. ;D
Powoli, ale bardzo powoli zaczynam pisać rozdziały do przodu i mogę szczerze powiedzieć, że to jest jeden z ostatnich fragmentów w opowiadaniu, kiedy na Bartosza K. będziecie patrzeć tak jak patrzycie teraz. Nie zdradzę więcej, może się domyślacie, ale ja nic nie powiem ;P Dowiecie się już w następnym rozdziale! :D
i kolejny świetny rozdział:) cieszę się, że Sebastian i Klara się pogodzili:) ciekawi mnie dalszy rozwój związku Klary i Bartosza:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Czy ten paszczur coś schrzani?
OdpowiedzUsuńMoże przestanie zachowywać się jak dzieciak?:P Chciałabym zobaczyć to, jak dostaje w twarz ciachem :D, hehe. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA skąd wiesz jak ja patrzę na Bartosza teraz? :D Fajne miała urodziny w dodatku pogodziła się z przyjacielem. Same plusy :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy każdy tak ma, że w urodziny robi bilans zysków i strat, ale ja mam tak samo :D Dobrze, że u Klary znalazły się jakieś plusy :) Cieszę się, że pogodziła się z przyjacielem, zawsze to trochę lżej na duszy ;) Akcja z tortem była bezbłędna! Bartek pewnie niesamowicie uroczo wyglądał z twarzą upaćkaną od kremu ;D Dostał za swoje, ale żeby oddawać? :P Zabawa jak w przedszkolu, nie ma co :D Co do dopisku, to już się boję, co ten Kurek wykombinuje, ale jeśli coś głupiego, to nie będzie litości! :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńnie ma to jak walnąć komuś tortem w twarz :D
OdpowiedzUsuńooo też bym tak chciała :D haha tort <3
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział - http://megulek.blogspot.com/ . Pozdrawiam ! :))
OdpowiedzUsuń