14 października 2012

1. Open Your Eyes


Wystarczy jeden moment, aby Twoje życie uległo całkowitej zmianie... 
Tylko jedna chwila i już nic nie jest takie, jakie było...
Całe życie przewraca się do góry nogami...
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie Ty decydujesz...
Nie od Ciebie zależy czy to, co się stanie jest dobre, czy złe...


W środku tygodnia miasto tętniło życiem. Na ulicach Bełchatowa można było dostrzec nie tylko spieszących się gdzieś mieszkańców, ale także wolno maszerujących ludzi, którym najwidoczniej nie przeszkadzała tak wczesna godzina.
Z tłumu wyróżniał się pewien wysoki ciemnowłosy mężczyzna ze słuchawkami na uszach, który szedł wolnym krokiem ze spuszczoną głową, całkowicie pogrążony w swoich myślach i ze sportową torbą przewieszoną przez prawe ramię. Sportowiec mieszkał tu od blisko 4 lat, więc drogę z domu na halę "Energia", gdzie za chwilę miał mieć swój pierwszy dzisiaj trening, przechodził mechanicznie. Nogi, które same go prowadziły skręciły w prawo.
Młodzieniec zrobił kilkanaście kroków i pod wpływem nagłego bólu w klatce zatrzymał się. Ból zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Sportowiec momentalnie ocknął się ze swoich rozmyślań i zdezorientowanym wzrokiem spojrzał przed siebie, zdejmując słuchawki z uszu i wieszając je na szyi. Wokół latały dziesiątki białych kartek całe zapisane czarną czcionką. Chłopak odprowadził wzrokiem opadające dokumenty, aż te nie dotknęły chodnika i wtedy ujrzał młodą dziewczynę. Kobieta miała średniej długości blond włosy, a ubrana była w czerwony płaszczyk i czarny bawełniany szalik, który całkowicie owijał jej szyję. Dziewczyna prawie  klęcząc, starała się szybko zebrać zapisane kartki. Młodzieniec nie wiele myśląc ukucnął przy niej i pomógł w zbieraniu papierów. Młoda kobieta spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła, po czym wstała i sprawdziła stan swojego projektu.
Sportowiec uczynił to samo. Spojrzał na nią i uśmiechnął się delikatnie, podając przy tym kartki, które przed momentem pozbierał z ziemi. Blondynka zabrała od niego resztę swojego projektu, popatrzyła się na niego i odwzajemniła uśmiech. Rzuciła jeszcze tylko w stronę chłopaka: "dziękuję", patrząc w te jego niebieskie jak ocean oczy i minęła ciemnowłosego mężczyznę. Przeszła parę kroków, kiedy usłyszała za sobą strasznie męski głos:
- To wszystko? Żadnego przepraszam?
Dziewczyna odwróciła się i idąc teraz tyłem, uśmiechnęła się wesoło. Spojrzała w także uśmiechniętą twarz sportowca i odpowiedziała mu:
- Przepraszam, ale bardzo się spieszę i nie mam czasu teraz z panem rozmawiać. A jeśli chodzi o zderzenie to to nie była moja wina.
Znowu się odwróciła i zaczęła truchtać w swoich botkach na koturnie, co wywołało jeszcze szerszy uśmiech na twarzy chłopaka, jednak po chwili znów założył na swoje uszy słuchawki, odwrócił się i nadal z wielkim bananem na twarzy ruszył na trening, na który najprawdopodobniej przez to wydarzenie się spóźni.

- Wreszcie jesteś! - krzyczała rudowłosa dziewczyna na widok swojej bliskiej koleżanki. - Dzwoniłam do ciebie setki razy! Dlaczego nie odbierasz?
- Przepraszam, nie słyszałam - odpowiedziała blondynka i z uśmiechem na twarzy podeszła do znajomej, by ucałować ją w policzek.
- A coś ty taka wesoła? Stało się coś?
- Czy się stało czy nie, nie ma to teraz znaczenia. Chodź, bo już jesteśmy spóźnione - próbowała się wymigać od odpowiedzi dziewczyna w czerwonym płaszczu.
- Klara...
- Aneta... - powiedziała blondynka, która właśnie w tej chwili próbowała zamaskować swój uśmiech na twarzy. Pojawił się on mimowolnie na myśl o wydarzeniu sprzed kilkunastu minut.
- Klara, no! Ty coś ukrywasz, a ja muszę wiedzieć co! - krzyknęła lekko podirytowanym tonem rudowłosa.
- Dobra! Wygrałaś! - mówiła Klara, śmiejąc się przy tym ze swojej koleżanki. - Nie ma w tym nic takiego, ale...
- Ale jednak jesteś z tego powodu szczęśliwa - przerwała jej w połowie zdania Aneta i znacząco uniosła brwi.
- Później ci opowiem, a teraz już chodź, bo się spóźnimy gamoniu! - powiedziała blondynka, chwytając swoją koleżankę za rękę i ciągnąc ją w stronę miejsca, w które muszę się udać.

Sportowiec wyszedł z szatni w czarnej bluzce z logo PGE Skry Bełchatów na lewej piersi i numerem 7 po prawej stronie oraz takiego samego koloru spodenkach do kompletu. Przeszedł korytarzem kilkanaście kroków, skręcił w lewo i znalazł się na hali sportowej. Jego koledzy z drużyny siedzieli lub stali wokół trenera, który miał im wiele do powiedzenia, jednak kiedy ujrzał młodzieńca przestał mówić, splótł ręce na klatce piersiowej i patrzył na chłopaka wściekłym wzrokiem.
- Dzień dobry trenerze - powiedział młody mężczyzna, i jak gdyby nigdy nic podszedł do stolika, na którym znajdowała się apteczka z różnego rodzaju maściami i plastrami, i oparł się o niego.
Trener nadal miał ręce spleciona na klatce i patrzył na chłopaka, jednak tym razem lekko zdezorientowanym wzrokiem.
- Bartoszu, jaką masz dzisiaj wymówkę? - zapytał  powrócił do swojego wściekłego spojrzenia.
Na te słowa sportowiec uśmiechnął się, a cała drużyna momentalnie spojrzała na niego i wraz z trenerem oczekiwała odpowiedzi.
- Powiedzmy, że miałem malutką stłuczkę - przerwał ciszę panującą na hali, a uśmiech nadal gościł na jego twarzy.
- Stłuczkę? - zapytał zdezorientowany mężczyzna, ubrany w to samo co Bartek, tyle że jego numerem na koszulce była 2.
- Spokojnie, nic mi nie jest. Możemy wracać do treningu - na te słowa trener tylko pokiwał z niedowierzaniem głową i kontynuował swoją wypowiedź, a twarz sportowca cały czas wyrażała szczęście.


- Studiujesz dziennikarstwo sportowe, tak? - zapytał prezes, u którego obecnie siedziałam w gabinecie.
- Tak jest.
- Ale pracujesz w radiu jako zwykła dziennikarka?
- Tak.
- Więc dlaczego chcesz mieć praktyki właśnie tutaj?
- W radiu można mnie usłyszeć przez godzinę i to raz w tygodniu. Dostałam się tam, bo byłam najlepszą studentką w poprzednim semestrze.
- Dobrze, ale dlaczego chcesz mieć praktyki właśnie tutaj?
Przez chwilę zapadła niezręczna cisza. Po Klarze nie było widać, że nie wie co odpowiedzieć. Patrzyła na prezesa wzrokiem, który mówił, że jest pewna siebie.
- Jestem najlepszą studentką, nie tylko na trzecim roku. A PGE Skra Bełchatów jest najlepszą drużyną, nie tylko w Polsce. To jest idealne połączenie - powiedziała blondynka, która przez cały czas patrzyła na prezesa takim samym wzrokiem.
Mężczyzna siedzący w fotelu na przeciwko młodej dziewczyny najpierw ze zdziwienia otworzył oczy szeroko, by później uśmiechnąć się do niej. Wstał z krzesła i podał w stronę kobiety rękę.
- Witamy na pokładzie - powiedział do niej nadal z uśmiechem na twarzy.
Blondynka również wstała i uścisnęła dłoń prezesa.
- Kiedy mogę zacząć? - zapytała puszczając rękę  swojego nowego szefa.
- Od zaraz.
Na te słowa kobieta uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z gabinetu, do którego przed sekundą weszła jej bliska znajoma. Blondynka oparła się o ścianę i w końcu mogła odetchną z ulgą. Nie było po niej widać strachu, jaki tak naprawdę czuła. Doskonale umiała ukrywać swoje uczucia, tyle że to nie zawsze można nazwać zaletą.


Trening na siłowni minął mu szybko. Głównie dlatego, że cały czas myślał o tej dziewczynie, którą spotkał dzisiejszego ranka.
Odświeżony po kąpieli siatkarz szedł teraz korytarzem w stronę głównego wyjścia. Na samo wspomnienie o dzisiejszej "stłuczce", uśmiech pojawiał się na jego twarzy. Sportowiec, który w prawej dłoni trzymał tekturowy kubeczek z kawą skręcił w prawo i momentalnie się zatrzymałam, a cała zawartość kubeczka wylądowała na bluzce kobiety, która cudem uniknęła zderzenia z mężczyzną.
- Aaaa! - krzyknęła kobieta pod wpływem nagłego uczucia gorąca na swoim ciele.
Chłopak puścił kubeczek, w którym było jeszcze trochę kawy, a ta chwilę później znajdowała się na czarnych botkach dziewczyny.
- Przepraszam! - powiedział wystraszonym głosem w stronę poszkodowanej, po czym przerażonym spojrzeniem spojrzał na nią. Dziewczyna uczyniła to samo, tyle że zamiast przerażonego miała wściekłe spojrzenie.
- To znowu pan?! - na te słowa siatkarz uśmiechnął się szeroko.
- Tak to ja, a pani co tu robi?
- Staram się pracować, ale w takim stroju....
- Chodź, coś się zaraz wymyśli - rzucił w stronę blondynki sportowiec i łącząc jej dłoń ze swoją poprowadził w stronę szatni drużyny PGE Skra Bełchatów.

*

Tak oto po 1,5 miesiąca wrzucam rozdział number 1! Mam nadzieję, że Wam się spodoba. 

Zachęcam do komentowania i przepraszam za błędy! ;D

2 komentarze:

  1. Po pierwsze dziękuje za komentarz na moim blogu :) Podoba mi się Twoja historia. Klara jest dość niemiłosiernie doświadczona przez życie. Straciła rodziców na raz i to w tak młodym wieku gdzie rodzice dziecku są potrzebni. Teraz ją Bartek nie oszczędza. Najpierw ją poturbował, a teraz wylał kawę na bluzkę i botki :)Z miłą chęcią będę czytać dalej jeśli poinformujesz mnie na gg 1368561 lub na którymś z moich blogów.

    Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na Epilog na blogu http://milosny-doping.blogspot.com/ oraz rozdział 13 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszę się na to, może być ciekawie. Co do informowania z góry mówię, że tego nie musisz robić, bo dodaję Ciebie do obserwowanych, więc będzie mi się pokazywało, gdy dodasz coś nowego. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń