Było już grubo po północy, kiedy autobus z graczami z Bełchatowa zajechał pod halę "Energia". Szybka wygrana 3:0 z zespołem z Częstochowy sprawiła, że z twarzy zawodników, jak i całej reszty, nie znikał uśmiech. Jednak była dwójka takich, którzy nie potrafili tak wybitnie okazywać tę radość ze zwycięstwa jak reszta.
Dziewczyna przez całą drogę siedziała, głową opierając się o szybę i udawała, że czyta jakąś książkę, ale tak naprawdę myślała. Cały świat przestał się dla niej liczyć, kiedy przypominała sobie rozmowę ze swoim najlepszym przyjacielem o jej dziecinnym związku. Zastanawiała się też jak mogła się wpakować w takie bagno. Kto jest na tyle mało odpowiedzialny i rozważny, by po, nawet nie tygodniu, znajomości i zaledwie kilku spotkaniach przespać się ze współpracownikiem, a potem związać się z nim w jakimś głupawym związku, które , tak naprawdę, jedno z nich nie traktuje poważnie? Zresztą kto by traktował?!
Chłopak w autobusie cały czas wymuszał na swojej twarzy uśmiech z wcale nie śmiesznych żartów kolegów, których nawet nie słuchał. W głowie cały czas przewijały mu się słowa 'swojej dziewczyny' o ich pseudo związku. Miała rację, że nie podchodzi do tego na zbyt poważnie, ale też nie chodziło mu o sam seks. Musiał się zdecydować, czy chce, aby coś z tego wyszło, czy może chce sobie całkowicie odpuścić. Jeżeli przestanie pchać się w ten związek to musi go po prostu zakończyć, a jeżeli chce nadal w nim tkwić, to musi zacząć okazywać.
Bartkowi nie dawało to spokoju. Nie wiedział co ma robić, a przecież nie mógł wymagać od blondynki, żeby to ona uczyniła ten pierwszy krok, żeby to ona zdecydowała za niego, co ma wybrać.
Rozmyślał tak nad tym, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Momentalnie odwrócił głowę, by spojrzeć na zegarek. 2:12. W dodatku w nocy. Wstał cicho z kanapy w salonie, którą zajmował i podszedł do wizjera. Zerknął przez niego i stanął jak wryty. Szybko jednak otrząsnął się i otworzył drzwi wejściowe, ustępując miejsca dziewczynie na korytarzu.
Klara, przez której ramię przewieszona była mała torba, i która w przy brzuchu ściskała mocno jakiś przedmiot łudząco podobny do książki, wparowała do mieszkania siatkarza, nie witając się z nim nawet po drodze. Rzuciła tylko: "Musimy pogadać", wieszając swój płaszcz i ruszyła w stronę salonu, po drodze zapalając światło.
W tym czasie sportowiec zdążył zamknąć drzwi i podążył za nią. Prawym bokiem oparł się o ścianę, z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni. Jednak kiedy dziewczyna, poklepując ręką miejsce obok siebie, spojrzała się na niego, zajął miejsce obok niej. Trzymana przez nią książka okazała się albumem ze zdjęciami.
- To jestem ja, zaraz po moich narodzinach - powiedziała pokazując pierwsze ze zdjęć w albumie. - Przyszłam na świat w 20-tego lutego w Berlinie, bo tam też mieszkali moi rodzice. Nie, nie są oni Niemcami. Po prostu... Nie wiem czemu tam zamieszkali i nigdy się też nie dowiem. - Przewróciła kilka kartek i pokazała następne zdjęcie. Bartek przez cały czas, nieco zdziwiony nagłą wizytą dziewczyny, przyglądał się jej poczynaniom, ale też z wielką uwagą słuchał jej opowieści. - To zdjęcie zrobił mi tata, kiedy nie chciałam zjeść pomidorowej. Do tej pory jej nie cierpię. Ble! - zrobiła kwaśną minę, przyprawiając tym samym Bartka o mimowolny uśmiech na twarzy. Znowu przewróciła kilka kartek i pokazała jedno ze zdjęć. - Mój pierwszy wypad na rowerze. Był tak cudowny, że nie wsiadłam na niego przez kolejne 5 lat.
- Dlaczego? - zapytał wyraźnie zdziwiony.
- Ponieważ tu w Bełchatowie nad jeziorem, pragnę zaznaczyć, że była wtedy późna wiosna, zahaczyłam kołem o 3 centymetrowy krawężnik. Przewróciłam się z rowerem na ziemie, a następnie przeturlałam, sama, bez mojej maszyny, prosto do jeziora. Efekt? Przeziębienie przez blisko dwa tygodnie. - Chłopak zaśmiał się głośno, jednak dziewczyna nie przejęła się tym i kontynuowała dalej. - A to zdjęcie zrobiła mi mama, kiedy zwinęłam jej kosmetyki i postanowiłam odważnie się pomalować w tajemnicy przed nią. Ładnie, prawda? - pokazała na zdjęcia małej blondynki w dwóch kiteczkach po bokach czubka głowy, której buzia cała jest wymalowana ok szminki i tuszu do rzęs.
- Pięknie! - odpowiedział siatkarz bardzo zachwycony makijażem małej dziewczynki. Objął ramieniem dużą dziewczynkę, która siedziała obok niego i słuchał dalszej opowieści Klary, która wyraźnie posmutniała.
- Był piątek 28-go stycznia 2000 roku. Miałam wtedy prawie 10 lat. To było rocznica ślubu mich rodziców. 12-sta - po policzku dziewczyny spłynęła łza. Jedna z pierwszych dzisiejszego wieczoru.
- Nie musisz mówi, jeżeli nie chcesz - powiedział z troską w głosie sportowiec, jednak blondynka nie przejęła się nim i mówiła dalej przez łzy.
- Wyszli do kina na jakiś film i zostawili mnie samą. Byłam nadzwyczaj odpowiedzialna i samodzielna jak na swój ówczesny wiek. Powiedzieli, że wrócą przed 22 i... nie wrócili. Czekałam na nich do późna, ale w końcu padłam z wyczerpania. Później jedyne co pamiętam to, kiedy policja przyszła do naszego mieszkania z jakąś starą babką i zabrali mnie na komisariat. Okazało się, że moi rodzice nie żyją - nie wytrzymała i rozpłakała się na dobre. Bartek przytulił ja mocno do siebie, a ona nadal uparcie mówiła o tym, co sprawiało jej tak straszny ból. - Jakiś pijany kierowca wjechał w nich, kiedy chodnikiem wracali do domu... do mnie. Zginęli na miejscu. Razem. Potem z komisariatu odebrała mnie najlepsza przyjaciółka mojej mamy i zabrała mnie tu, do Bełchatowa, gdzie zamieszkałam razem z nią. Tak się złożyło, że miała syna w podobnym wieku do mojego. Nazywał się Sebastian Wielebski, znasz go? - zapytała, ale nie czekała na jego odpowiedź. - Było mi strasznie ciężko przyzwyczaić się do tego wszystkiego. Nowa szkoła, nowe miasto, nowy adres. Nowe życie, można powiedzieć, tyle że bez moich rodziców. Prawie jak przeprowadzka.
- I co było dalej? - dopytywał siatkarz, kiedy Klara zamilkła na moment.
- Zaprzyjaźniłam się z Sebą. Był dla mnie jak brat, zresztą teraz też jest. Wszędzie chodziliśmy razem. Gdzie widziałeś jego, tam byłam i ja, i odwrotnie. Razem chodziliśmy na bale w szkole, festyny, mecze, czy też cokolwiek innego. A potem okazało się, że jego mama ma raka... Ja miałam 18 lat, a Sebastian 20, kiedy zmarła po 3-letniej walce z nowotworem. Nasi rodzice leżą na cmentarzu w Bełchatowie. Często ich odwiedzam, praktycznie zawsze, kiedy mam czas - spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się nikle przez łzy. - To koniec mojej mega skróconej historii życia. No cóż... Na mnie już chyba czas - próbowała wstać z kanapy, ale Bartek jej na to nie pozwolił, łapiąc ją za dłoń i przyciągają ponownie na sofę. Objął ją ramionami, mówiąc, że nigdzie nie idzie.
Trwali tak w uścisku przez długi czas, aż oboje nie pogrążyli się w śnie.
*
Witam Was serdecznie. Już jutro sylwester, a później nowy rok, więc życzę Wam wszystkiego co najlepsze w tym nowym roku! ^^ ;**
Co do opowiadanie, to tak jakoś dla mnie krótki ten rozdział, nie wiem, kiedy pojawi się następny, ale pojawi się na pewno! ;d
A teraz (przez dwa poprzednie rozdziały zapomniałam, więc wybaczcie ;D) tradycyjnie:
Zapraszam do komentowania i przepraszam za błędy! ;)
PS Zaczęłam pisać nowe opowiadanie 'Love's Lookin' Good On You'! :D Pierwszy rozdział pojawi się już dzisiaj, bądź jutro, więc wyczekujcie! :D Jest on pisany zupełnie innym stylem i z innej perspektywy :D
PS2 Nowy blog jest niesamowicie podobny do blogów Sil., która mam nadzieję, że się na mnie nie obrazi, że skopiowałam jej pomysł (prooooooooooszę :)), więc powiem całkiem szczerze (mam nadzieję, że żadna z Was się na mnie nie obrazi), że wszystkie blogi, które czytam są dla mnie inspiracją w tym co tam stworzę, ale Sil. z Jej blogami natchnęła mnie najbardziej. Także tamtego bloga dedykuję wszystkim moim czytelniczkom, ale właśnie w szczególności tej jednej jedynej! ;**
Dziewczyna przez całą drogę siedziała, głową opierając się o szybę i udawała, że czyta jakąś książkę, ale tak naprawdę myślała. Cały świat przestał się dla niej liczyć, kiedy przypominała sobie rozmowę ze swoim najlepszym przyjacielem o jej dziecinnym związku. Zastanawiała się też jak mogła się wpakować w takie bagno. Kto jest na tyle mało odpowiedzialny i rozważny, by po, nawet nie tygodniu, znajomości i zaledwie kilku spotkaniach przespać się ze współpracownikiem, a potem związać się z nim w jakimś głupawym związku, które , tak naprawdę, jedno z nich nie traktuje poważnie? Zresztą kto by traktował?!
Chłopak w autobusie cały czas wymuszał na swojej twarzy uśmiech z wcale nie śmiesznych żartów kolegów, których nawet nie słuchał. W głowie cały czas przewijały mu się słowa 'swojej dziewczyny' o ich pseudo związku. Miała rację, że nie podchodzi do tego na zbyt poważnie, ale też nie chodziło mu o sam seks. Musiał się zdecydować, czy chce, aby coś z tego wyszło, czy może chce sobie całkowicie odpuścić. Jeżeli przestanie pchać się w ten związek to musi go po prostu zakończyć, a jeżeli chce nadal w nim tkwić, to musi zacząć okazywać.
Bartkowi nie dawało to spokoju. Nie wiedział co ma robić, a przecież nie mógł wymagać od blondynki, żeby to ona uczyniła ten pierwszy krok, żeby to ona zdecydowała za niego, co ma wybrać.
Rozmyślał tak nad tym, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Momentalnie odwrócił głowę, by spojrzeć na zegarek. 2:12. W dodatku w nocy. Wstał cicho z kanapy w salonie, którą zajmował i podszedł do wizjera. Zerknął przez niego i stanął jak wryty. Szybko jednak otrząsnął się i otworzył drzwi wejściowe, ustępując miejsca dziewczynie na korytarzu.
Klara, przez której ramię przewieszona była mała torba, i która w przy brzuchu ściskała mocno jakiś przedmiot łudząco podobny do książki, wparowała do mieszkania siatkarza, nie witając się z nim nawet po drodze. Rzuciła tylko: "Musimy pogadać", wieszając swój płaszcz i ruszyła w stronę salonu, po drodze zapalając światło.
W tym czasie sportowiec zdążył zamknąć drzwi i podążył za nią. Prawym bokiem oparł się o ścianę, z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni. Jednak kiedy dziewczyna, poklepując ręką miejsce obok siebie, spojrzała się na niego, zajął miejsce obok niej. Trzymana przez nią książka okazała się albumem ze zdjęciami.
- To jestem ja, zaraz po moich narodzinach - powiedziała pokazując pierwsze ze zdjęć w albumie. - Przyszłam na świat w 20-tego lutego w Berlinie, bo tam też mieszkali moi rodzice. Nie, nie są oni Niemcami. Po prostu... Nie wiem czemu tam zamieszkali i nigdy się też nie dowiem. - Przewróciła kilka kartek i pokazała następne zdjęcie. Bartek przez cały czas, nieco zdziwiony nagłą wizytą dziewczyny, przyglądał się jej poczynaniom, ale też z wielką uwagą słuchał jej opowieści. - To zdjęcie zrobił mi tata, kiedy nie chciałam zjeść pomidorowej. Do tej pory jej nie cierpię. Ble! - zrobiła kwaśną minę, przyprawiając tym samym Bartka o mimowolny uśmiech na twarzy. Znowu przewróciła kilka kartek i pokazała jedno ze zdjęć. - Mój pierwszy wypad na rowerze. Był tak cudowny, że nie wsiadłam na niego przez kolejne 5 lat.
- Dlaczego? - zapytał wyraźnie zdziwiony.
- Ponieważ tu w Bełchatowie nad jeziorem, pragnę zaznaczyć, że była wtedy późna wiosna, zahaczyłam kołem o 3 centymetrowy krawężnik. Przewróciłam się z rowerem na ziemie, a następnie przeturlałam, sama, bez mojej maszyny, prosto do jeziora. Efekt? Przeziębienie przez blisko dwa tygodnie. - Chłopak zaśmiał się głośno, jednak dziewczyna nie przejęła się tym i kontynuowała dalej. - A to zdjęcie zrobiła mi mama, kiedy zwinęłam jej kosmetyki i postanowiłam odważnie się pomalować w tajemnicy przed nią. Ładnie, prawda? - pokazała na zdjęcia małej blondynki w dwóch kiteczkach po bokach czubka głowy, której buzia cała jest wymalowana ok szminki i tuszu do rzęs.
- Pięknie! - odpowiedział siatkarz bardzo zachwycony makijażem małej dziewczynki. Objął ramieniem dużą dziewczynkę, która siedziała obok niego i słuchał dalszej opowieści Klary, która wyraźnie posmutniała.
- Był piątek 28-go stycznia 2000 roku. Miałam wtedy prawie 10 lat. To było rocznica ślubu mich rodziców. 12-sta - po policzku dziewczyny spłynęła łza. Jedna z pierwszych dzisiejszego wieczoru.
- Nie musisz mówi, jeżeli nie chcesz - powiedział z troską w głosie sportowiec, jednak blondynka nie przejęła się nim i mówiła dalej przez łzy.
- Wyszli do kina na jakiś film i zostawili mnie samą. Byłam nadzwyczaj odpowiedzialna i samodzielna jak na swój ówczesny wiek. Powiedzieli, że wrócą przed 22 i... nie wrócili. Czekałam na nich do późna, ale w końcu padłam z wyczerpania. Później jedyne co pamiętam to, kiedy policja przyszła do naszego mieszkania z jakąś starą babką i zabrali mnie na komisariat. Okazało się, że moi rodzice nie żyją - nie wytrzymała i rozpłakała się na dobre. Bartek przytulił ja mocno do siebie, a ona nadal uparcie mówiła o tym, co sprawiało jej tak straszny ból. - Jakiś pijany kierowca wjechał w nich, kiedy chodnikiem wracali do domu... do mnie. Zginęli na miejscu. Razem. Potem z komisariatu odebrała mnie najlepsza przyjaciółka mojej mamy i zabrała mnie tu, do Bełchatowa, gdzie zamieszkałam razem z nią. Tak się złożyło, że miała syna w podobnym wieku do mojego. Nazywał się Sebastian Wielebski, znasz go? - zapytała, ale nie czekała na jego odpowiedź. - Było mi strasznie ciężko przyzwyczaić się do tego wszystkiego. Nowa szkoła, nowe miasto, nowy adres. Nowe życie, można powiedzieć, tyle że bez moich rodziców. Prawie jak przeprowadzka.
- I co było dalej? - dopytywał siatkarz, kiedy Klara zamilkła na moment.
- Zaprzyjaźniłam się z Sebą. Był dla mnie jak brat, zresztą teraz też jest. Wszędzie chodziliśmy razem. Gdzie widziałeś jego, tam byłam i ja, i odwrotnie. Razem chodziliśmy na bale w szkole, festyny, mecze, czy też cokolwiek innego. A potem okazało się, że jego mama ma raka... Ja miałam 18 lat, a Sebastian 20, kiedy zmarła po 3-letniej walce z nowotworem. Nasi rodzice leżą na cmentarzu w Bełchatowie. Często ich odwiedzam, praktycznie zawsze, kiedy mam czas - spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się nikle przez łzy. - To koniec mojej mega skróconej historii życia. No cóż... Na mnie już chyba czas - próbowała wstać z kanapy, ale Bartek jej na to nie pozwolił, łapiąc ją za dłoń i przyciągają ponownie na sofę. Objął ją ramionami, mówiąc, że nigdzie nie idzie.
Trwali tak w uścisku przez długi czas, aż oboje nie pogrążyli się w śnie.
*
Witam Was serdecznie. Już jutro sylwester, a później nowy rok, więc życzę Wam wszystkiego co najlepsze w tym nowym roku! ^^ ;**
Co do opowiadanie, to tak jakoś dla mnie krótki ten rozdział, nie wiem, kiedy pojawi się następny, ale pojawi się na pewno! ;d
A teraz (przez dwa poprzednie rozdziały zapomniałam, więc wybaczcie ;D) tradycyjnie:
Zapraszam do komentowania i przepraszam za błędy! ;)
PS Zaczęłam pisać nowe opowiadanie 'Love's Lookin' Good On You'! :D Pierwszy rozdział pojawi się już dzisiaj, bądź jutro, więc wyczekujcie! :D Jest on pisany zupełnie innym stylem i z innej perspektywy :D
PS2 Nowy blog jest niesamowicie podobny do blogów Sil., która mam nadzieję, że się na mnie nie obrazi, że skopiowałam jej pomysł (prooooooooooszę :)), więc powiem całkiem szczerze (mam nadzieję, że żadna z Was się na mnie nie obrazi), że wszystkie blogi, które czytam są dla mnie inspiracją w tym co tam stworzę, ale Sil. z Jej blogami natchnęła mnie najbardziej. Także tamtego bloga dedykuję wszystkim moim czytelniczkom, ale właśnie w szczególności tej jednej jedynej! ;**